czwartek, 27 lutego 2020

Plastik II - ...póki co będzie...



Rety, ale czasów doczekałam! Kiedyś będąc w Wałbrzychu rozmawiałam o zadymionym powietrzu, wydobyciu węgla i czarnej chmurze nad miastem. W tym roku – króluje plastik.

Akurat dziś 27 lutego 2020 roku wojewoda dolnośląski uchyli w całości wałbrzyską uchwałę plastikową, o której głośno było w Polsce, a ponoć nawet na świecie. To drugie – ponoć – bo znajomych na świecie nie mam i nikt mi o niczym nie doniósł.

W każdym razie póki co, można spokojnie po zamku Książ z butelką plastikową chodzić i żadne kary nam nie grożą.

Odetchnęło też paru moich znajomych, którzy ze względu na wiek, z wodnym plastikiem się nie rozstają. I wcale nie są to butelki jednorazowe. Moi znajomi emeryci robią to co ja – kupujemy jedną małą butelkę, ponoć jednorazową, a potem dokupujemy duże, takie półtoralitrowe. Następnie przelewamy z dużej do małej, by zabrać ze sobą idąc do takiego na przykład okulisty. Bo jak fama głosi, kolejki tam masakryczne.
Jednym słowem ograniczamy zużycie plastiku. Butelka jednorazowa wcale jednorazowa nie jest.
Dlaczego nie szklana? Bo cięższa....

Natomiast koleżanka nauczycielka musi pić ze szklanej butelki. Wiadomo, szkoła miejska, a w miejskich instytucjach jest całkowity zakaz używania plastiku. Ciąga więc taką szklaną litrową butelkę i popija na lekcji. W czasie przerwy może natomiast popijać wodę z „poidełka” na szkolnym korytarzu – takiego urządzenia, co to naciskasz i woda leci do góry.

W porządku, do tej szkoły się nie czepiam. Oprócz drogiej wody w szklanych butelkach oferuje uczniom wodę bezpłatną.

W ogóle to popadamy ze skrajności w skrajność – stwierdziłyśmy z koleżanką rozmawiając nad piwem w ekologicznej szklanej .... no... szklance. Bo ze szkła oczywiście.
Póki co, nie mamy szans na całkowite usunięcie plastiku z naszego życia, czego tak bardzo wałbrzyska władza chce – dopowiedziałyśmy w towarzystwie butelki szklanej bezzwrotnej, po piwie oczywiście.

Zacznijmy od zakupów, bo o nie głównie w użyciu plastiku chodzi. Nasze mamy chodziły po zakupy codziennie. Niosły: w jednej siatce ziemniaki, marchew, pietruszkę i seler, oczywiście luzem. W drugiej – mięso rosołowe i kiełbasa w papierze, ser też w papierze, cukierki landrynki, a na samym szczycie – bochenek chleba. Bez papieru, bez torebki. Leżał sobie taki samodzielny, narażony na koronawirusy i ptasią grypę. Przed spożyciem nikt go nie dezynfekował.

Gorzej było z zakupem takich śledzi na przykład. Też pakowano je w papier. Oj, ich woń docierała do ziemniaków i marchewki.
Panie sklepowe podawały wszystko własnymi dłońmi. Do zapewnienia odpowiedniej higieny musiały wystarczyć badania na nosicielstwo i prześwietlenie klatki piersiowej, czy aby nie ma gruźlicy.
Czy jesteśmy przygotowani na takie sytuacje?

Druga sprawa to koszt czyli stan portfela mieszkańca takiego na przykład wałbrzyszanina. O cenie takiej szklanki, pfu, kubka papierowego wody w hali sportowej, pisałam. Woda w szklanym opakowaniu jest droższa właśnie ze względu na opakowanie. Może mięsko też w szklanym pudełku?

A co potem robi się z takim szklanym pojemnikiem?

A no... sru do pojemnika ze szkłem!

Na śmietnik wędrują w ten sposób nasze pieniądze.

I to jest właśnie nonsens całej sytuacji.

Jeszcze nie stać nas na płacenie za szklaną butelkę, a potem za jej umieszczenie w śmietniku ( w ramach opłaty za śmieci oczywiście).

Mam nadzieję, ze walczący z plastikiem Wałbrzych znajdzie inne rozwiązania niż tylko odwołanie się od decyzji wojewody do wyższych instancji.

Być może jako pierwsze miasto w Polsce zagospodaruje swoje śmieci? Zorganizuje skup butelek zarówno szklanych i plastikowych? Wybuduje zakład przeróbki makulatury na papier do pakowania zakupów? Wyprodukuje plastik wielokrotnego użytku?

Bo zabronić potrafi każdy.


niedziela, 23 lutego 2020

Plastik I - Eko w wałbrzyskiej toalecie




Ile razy mam powtarzać, że jestem eko, na ile życie mi pozwala - jestem eko. Jeszcze nie żądam szklanometalowych strzykawek do zastrzyków ani igieł gotowanych w pojemniku na igły.  
Jeszcze nie wyrzucam plastikowych prezentów, laptopa wykonanego z plastiku ani miski do wodnego masażu stóp też plastikowej z elektrycznymi elementami pewnie metalowymi, bo wiem, że w blaszanej szlag może mnie trafić.

Ostatnimi czasy zauważyłam jednak, że każde poparcie elementów plastikowych wzbudza sprzeciw elementów eko. Znaczy się tych, co walczą z plastikiem. Jest chyba zupełnie tak, (piszę „chyba”, żeby mnie eko nie zlinczowało) jak za socjalizmu z kościołem. Każdy atak na tę instytucję, był przyjmowany jako atak na samego Stwórcę. Pozostałości tego zjawiska mamy do dziś.

Dziś powiedzenie, że plastik jest spoko i w porzo oznacza zagrożenie publicznym linczem.

Kochani, podejmę to ryzyko. Trudno, najwyżej nie przeżyję kolejnego pobytu na Rodzinnej Ziemi, czyli w Wałbrzychu i zgodnie z ostatnią wolą spocznę w wałbrzyskiej ziemi.

A wiecie jak mocno Wałbrzych kocham, oj kocham....

Otóż moje ukochane miasto w osobach przedstawicieli władz postanowiło walczyć z plastikiem, czyli ograniczyć lub wręcz zniwelować jego użycie na terenie instytucji podległych władzy miejskiej.
Uchwalono, że w owych miejscach będzie obowiązywał zakaz posiadania, przynoszenia, używania i sprzedaży jednorazowego plastiku. Wchodząc na teren np. zamku Książ nie wolno zatem mieć przy sobie plastikowej butelki z wodą, o jednorazowym widelcu już nawet nie mówmy. Podobnie w teatrze, muzeum. Jeszcze co prawda nie ustalono, w jakiej wysokości kara będzie, ale cykor jest.

Na wysokości zadania stanął wałbrzyski Teatr Dramatyczny. Widzom oferował bezpłatnie wodę z cytryną. Stały takie szklane dzbanki i szklaneczki, człek podchodził, wlewał i pił. Z przyniesionej swojej plastikowej nawet nie skorzystałam. 
(Rety, wniosłam plastikową na teren instytucji miejskiej! Czeka mnie kara!)

Pozytywnie nastawiona do miejskich instytucji poszłam na mecz do wałbrzyskiego Aqua Zdroju. 

Przy wejściu zostałam dokładnie obmacana. Fajnie było. Już dawno tzw. ochrona, ze względu na mój wiek, nie czyniła mi tej przyjemności. Tym razem działania macujące i rewidujące torebki skupione były na poszukiwaniu wody w butelkach plastikowych. Jeśli taką znaleziono, odbierano i odstawiano na bok. Żaden plastik na mecz się nie wedrze!

Oczywiście, że swoją straciłam! Poinformowano mnie oczywiście, że na terenie hali mogę wodę kupić.

Idę więc po tę wodę.

Stoi taka sobie budka z jedzeniem i piciem. Woda oczywiście w szklanych butelkach, przelewana do papierowych lub plastikowych, ponoć ekologicznych. Zawartość albo 0,3 albo 0,5.... nie pamiętam. Oczy zaćmiła mi cena – 4 zł!

Ile kosztuje takie coś w hurcie? Jaką przebitkę na wodę ma ów sklepik w wałbrzyskiej hali? Może warto założyć w instytucjach podległych miastu sieć budek oferujących tylko wodę? Interes lepszy niż Złoty Pociąg! 

Do dzieła bracia wałbrzyszanie!
Na ekologii też można zarobić!
Wycisnąć z ludzi pieniądze!
Załatać budżet! (nieważne czyj)
A kto nie chce zapłacić za wodę przelewaną ze szklanego opakowania do papierowego, niech zdycha z pragnienia!

Postanowiłam zdechnąć.

W przerwie, przypominając sobie o działaniach teatralnych, zapytałam „ochronę”, gdzie znajduje się bezpłatna woda.

„W toalecie”.

Jasne, emeryt 60+, diabetyk z problemami gastrycznymi pić do sracza!

W sumie byłam w takim szoku, ze żadnego zdjęcia nie zrobiłam... a szkoda...

Inni ludzie poinformowali mnie, że jeśli zajmują miejskie stanowisko pracy, nie mogę przynosić ze sobą żadnego plastiku, wody w przesławnych butelkach również. Oczywiście skarżyli się, ze pracodawca nie zapewnia im wody nawet w szklanych opakowaniach.

Jeszcze inni opowiedzieli historię, jak to zebrali forsę na Dom Dziecka, kupili wiele potrzebnych rzeczy, w tym dużą ilość wody w dużych plastikowych butelkach. Biedne, wystraszone panie nie wiedziały, co z takim darem zrobić. Wodę wylać, a plastiki wrzucić do pojemnika z napisem „plastik”? Nie wolno im bowiem nawet posiadać takowej wody w instytucji, o spożyciu nie wspominając...
Zła, paskudna woda w plastiku!
Won!
„Strzeżcie się Greków, nawet gdy przynoszą dary” - Homer.