film na dziś „Życie jest piękne”
Dziś spróbujemy zacząć pozytywnie.
A to dlatego, że wczoraj spotkałam znajomą i ręce mi opadły...
Zawsze zadbana, z umalowanymi na ciemno
włosami, odpowiednim makijażem dostosowanym do wieku 60+, staranny
ubiór. Jak nie kurteczka, to płaszczyk i buty na dość wysokim
obcasie.
Wczoraj zobaczyłam prawie horror.
Włosy z potężnym siwym odrostem. Zero pudru, tuszu i cieni na
powiekach. Byle jak narzucona na byle jaką sukienkę przybrudzona
kurtka. Brudne, zniszczone półbuty...
Zaniemówiłam. Ona się odezwała.
Załamanym głosem, prawie ze łzami w oczach oznajmiła, że
przyszło nam żyć w trudnych czasach. Za okupacji tak źle nie
było. Zamknęli człowieka jak w więzieniu. Niczego nie wolno
robić. Wolno tylko wolno umierać.
Odetchnęłam, kiedy wywnioskowałam,
że stan znajomej wynika z konieczności dostosowania się do zasad
kwarantanny. Myślałam, że spotkała ją rodzinna tragedia.
Próbowałam pocieszać, że źle tak
wcale nie jest, że może już wyjść na spacer, że cały czas
mogła wyjść do sklepu. A jeśli chodzi o włosy, to mogę do niej
wpaść i zrobić porządek z odrostami. Byle by tylko farbę kupiła.
Machnęła ręką i odeszła.
Miałam do czynienia ze wzorcową
postacią cierpiącą na depresję kwarantannową. Niewesoło, jeśli
wokół nas znajduje się więcej osób... Chyba trzeba leczyć je
optymizmem....
Nie, nie będzie o kolejnych etapach
rozmrażania. Wczoraj zrobiłam potężne zakupy i nie ma mowy o
rozmrażaniu lodówki.
Będzie o pozytywnych zjawiskach w
naszym obecnym życiu. Wałbrzyskich rzecz jasna. No to moja Rodzinna
Ziemia i tam zawsze jest dobrze! Dobra, wiem, że przesadzam, ale
ojczyzna to ojczyzna, zwłaszcza ta mała.
Oto wałbrzyski prezydent Roman
Szełemej każdego dnia nagrywa dla swoich mieszkańców około
pięciominutową wypowiedź. Nazywa się to „Raport z życia
miasta”. Swym spokojnym, niezwykle opanowanym głosem informuje nie
tylko o czynnościach związanych z małym, wrednym hitlerkiem, nie
tylko o ilości chorych w szpitalu oddziale zakaźnym (szpital
wieloimienny). Mówi również o tym, co dzieje się w mieście.
Dzieje się dużo. Taka obwodnica, największa wałbrzyska inwestycja
od czasów wybudowania mego osiedla – prawie sto lat temu, budowana
jest bez znaczących postojów. Oddano do użytku po rewaloryzacji
kolejną zabytkową ulicę. Prezydent za każdym razem dziękuje
mieszkańcom za dyscyplinę w czasie kwarantanny i podkreśla ich
rolę w nierozprzestrzenianiu się wirusa po mieście.
Mówicie, że to tylko ja, tak z
odległości 600 km, fanatyczna miłośniczka miasta, odbieram
codzienny przekaz...
Też tak myślałam. Skonsultowałam ze
znajomymi. Słuchają swego szefa. Z przyjemnością. Cieszą się,
że facet pamięta o nich, że każdego dnia „spotyka” się z
nimi poprzez internetowe nagranie. Cieszy ich przede wszystkim
spokój, z jakim informuje nawet o trudnej sprawie, jaką było na
przykład zamknięcie oddziału neurochirurgii w wałbrzyskim
szpitalu.
Jednym słowem – jest pozytywnie.
Drugi pozytyw, oczywiście z Wałbrzycha, dostarczyła mi emerytka Zofia, z której wieje z reguły pesymizmem.
Otóż pewnego dnia doznała szoku. Właśnie minął jej termin
wyznaczonej wizyty u diabetologa. Już zaczynała kląć i dostawać
epizodów depresyjnych, kiedy nagle zadzwonił telefon. Kontaktował
się z nią... pani doktor od cukrzycy. Zapytała, jak się czuje,
jaki ma poziom cukru, czy posiada jeszcze lekarstwa, bo jeśli nie,
to pani przepisze e-receptę.... Rozmowa była spokojna i rzeczowa.
Pani obiecała, że z chwilą uruchomienia poradni, data wizyty
zostanie wyznaczona po ponownie i podana telefonicznie.
Zofia oczywiście zbaraniała.
Pozytywnie. Jak żyje ponad 60 lat, żaden lekarz nigdy do niej nie
zadzwonił i nie zatroszczył się o jej zdrowie.
Gest co prawda nie likwidujący
choroby, ale poprawiający nastrój pacjenta.
I o to właśnie chodzi... poprawiajmy
sobie wzajemnie nastrój!