czwartek, 23 kwietnia 2020

Narodowa kwarantanna XLII – Pełna para w sądach!


film na dziś "Dwunastu gniewnych ludzi"

I tradycyjnie.... Kolejny dzień za nami.... I ludzi coraz więcej. Na ulicach, w sklepach i terenach, ongiś zielonych, teraz zieleniejących się. Bo susza. W sieci coraz więcej artykułów o braku wody. Mój kolega nawet z tego powodu się zdenerwował. Zarzucił dziennikarzom, znaczy się „pismakom”, że suszą straszą ludzi, a już niedługo wymyślą powódź lub gradobicie. Stulecia oczywiście.

Cóż, dziennikarz zawsze szukał sensacji, czyli materiału do napisania, bo taka jego praca. Im gorszy, tym lepszy, bo większe zainteresowanie. Już o tym kiedyś pisałam. Powtórzę – moje spokojne felietony nie wzbudzały zainteresowania. Te, z wyzywającym tytułem – a jakże! Widać ludzie wolą czytać o złych rzeczach, skoro one się lepiej sprzedają. A „pismak” to też zawód. Człek po prostu na chleb zarabia.

Wczoraj na powietrzu było więcej osób z małymi dziećmi, a wieczorem ruszyli rowerzyści. Skończyło się moje bezkarne spacerowanie po ścieżce rowerowej. Idiotycznie zresztą oznaczonej. Ociera się o ławki. Ludzie na nich siedzący, widząc rower, muszą chować nogi pod ławkę. Inaczej, nie ma bata, rower po nogach przejedzie. Do tego ścieżka biegnie tuż przy trawniku. A jak wiadomo, pieski muszą na trawniku. Wystarczyłoby tylko trochę farby, by znak „rower” z jednej strony zamalować i namalować go z drugiej strony, gdzie rosną krzewy.

Jak widać myślenie boli.

Tak więc wczoraj po skate parku zasuwali rowerzyści. I to ostro. Znaczy – szybko. Widać było, że siedzieli w zamknięciu przez czterdzieści dni.

Spotkałam dwie koleżanki. Jedna kupiła sobie sukienkę. Na lato. Bo zapewne zaraz będą upały, czyli nastanie pora sucha i tzw. ciuchy wiosenne nie będą już potrzebne.

Druga miała ciekawe wieści. Niedługo ruszą sądy! Nie, nie, nikt nigdy sądów rejonowych, okręgowych ani żadnych innych nie zamknął. Nawet jakieś sprawy się odbywały. Większość jednak została odwołana. Według jakiego klucza, znajoma nie wiedziała. Wczoraj dostała wezwanie na kolejną rozprawę o spadek. Ten jej się oczywiście należy, ale zgodnie z literą prawa, sąd musiał szukać innych spadkobierców. Teoretycznie byli lub są. Praktycznie nikt w rodzinie niczego o nich nie wie. Czy są, czy ich nie ma, koleżanka dowie się na rozprawie 14 maja.

I ma dylemat. Czy jechać do innego miasta na tę rozprawę, czy zgodzić się na wszystko, co sąd postanowi?

Pytam, czy suma warta jest poświęcenia zdrowia, a może nawet życia? Czy, jeśli zejdzie na małego, wrednego hitlerka, to jej rodzina po niej ów spadek dostanie? A jak się wyrok jeszcze nie uprawomocni?

Cóż, wartość sumy spadkowej ma wartość w zależności od człowieka. Dla kogoś 500+ to majątek, a ktoś taką sumę nosi w portfelu w przegródce z napisem „drobne”.

Sumy spadku oczywiście nie usłyszałam. Normalne.

Fakt, że sądy zaczynają pracę pełna parą, też jest całkiem normalny.

Niedługo mają być wybory. Jakiś sąd musi uznać te wybory za legalne i przeprowadzone zgodnie z prawem. Sąd musi więc działać. Narodowi trzeba pokazać, że postępuje „normalizacja” ( to taki termin z okresu stanu wojennego w Polsce).

Aha, o uruchomieniu pełną parą sądów – cisza.

Kolejnym tematem poza wirusowym są oczywiście wybory. Nie będę o tym pisać. Wszyscy o tym piszą. Nic nowego nie wymyślę. Teorii spiskowych brak. Wszystko jest jasne.

Najbardziej boli mnie pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym.... Ktoś celnie zauważył, że jeszcze niedawno płakaliśmy nad Australią... a teraz... mało uwagi zwracamy na naszą, narodową tragedię. Użalaliśmy się nad koalą. Teraz mało kto wspomina bielika broniącego gniazda z jajami...

Temat biebrzańskiego parku schodzi na plan dalszy....

Smutno ….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz