film na dziś "Seksmisja"
Wczoraj jedna z znajomych na wiadomym
portalu napisała, że już jej się nie chce uczestniczyć w
narodowym jęczeniu. Przesłała pozdrowienia i zniknęła. I tak mi
przemknęło przez myśl, że chyba ma rację.
Obecnie wszyscy jęczymy. Nad wiadomym
małym, wrednym hitlerkiem jęczymy, bo zabija ludzi i gospodarkę.
Nad wspomnieniami z dzieciństwa też jęczymy, bo minęło.
Mój
znajmy jęczy, bo ktoś mu w bok auta wjechał i trzeba bok klepać.
Ktoś jęczy, bo mu bibliotekę zamknęli.
Nad wyborami jęczymy.
„Wuc” wyborów chce. Ludzie z intenetu nie.
Wszyscy jęczą.
Jedynie lasy nie jęczą, bo
wprowadzono zakaz poruszania się po nich istotom na dwóch nogach.
Mówię wam, to robota „zielonych”!
Na pewno nie jęczy Michał Sołtan.
Konsekwentnie o 17.00 wychodzi na swój balkon. Gra i śpiewa. I chwała mu za to.
Nie jęczał też pewien pan, który w
swym wykładzie próbował przekonać mnie, że wirus nakręcony jest
medialnie. Może bym i uwierzyła, gdyby nie rzekł, że sepsę leczy
się wlewami z witaminy C. Po takim twierdzeniu uznałam, że jego,
przydługie wystąpienie, jest po prostu kolejną teorią spiskową.
O tym, jak to z wirusem było, dowiemy
się po latach....
Zaczęłam szukać pozytywnych zjawisk
wokół siebie.
Są, rety, są!
Na początku narodowej kwarantanny
ugotowałam gar zupy fasolowej. Dwie fasolki uratowałam.
„Posadziłam” je na gazie na słoiku z wodą. Takie przypomnienie
z lat szkolnych. Moje pokolenie miało fasolkę w na gazie posadzić
i każdego dnia opisywał zachodzące w niej zmiany. Taka praca
domowa. Dziś, jak za starych czasów, fasolka pięknie rośnie.
Słońca coraz więcej i moje
„świetliki” na baterie słoneczne wyłapują go też coraz
więcej. Dłużej świecą.
Kwiatek doniczkowy zwany „grudnikiem”
nadal stoi na stole i kwitnie. Do Wielkanocy dotrzyma. Jakiej
Wielkanocy? Przecież przeniesiona na wrzesień! Hi hi ha ha! Od razu
człek wpada w dobry humor jak sobie uświadomi pewne bezsensowne
wypowiedzi.
Wieczorem miałam do wyboru dwa filmy,
albo klasyk z serii Marvela, albo klasyk polski. Wybrałam
„Seksmisję”. Nie ma to jak na świętą noc usłyszeć, że
Kopernik była kobietą. Jako była feministka uwielbiam również
słowa „Kobieta mnie bije!”. No i oczywiście nieśmiertelne
twierdzenie o wywiadach i wizytach w zakładach pracy połączone z
okrzykiem „Nas!? Bohaterów!? Prądem?!”.
Oj, udał się Machulskiemu film, oj
udał.
Prawdziwe słoneczko zaświeciło mi
wczoraj w porze poobiedniej.
Ktoś zadzwonił domofonem. Szok. Po
prostu szok. Nikt mnie nie uprzedzał, że przyjdzie. Chciałam
ryknąć „Czego!?”, myśląc, że to znajomi sąsiada z
„ławeczki”, którzy często pod wpływem procentów wybierają
zły przycisk.
Jednak wrodzona i nabyta kultura kazała
mi rzec normalnie, jak do telefonu:
„Słucham”.
Po drugiej stronie rozległ się
ciepły, młody głos:
„ Roznosimy maseczki dla seniorów.
Mamy jedną dla pani i chcemy ją wrzucić do skrzynki”.
O.... przypomniałam sobie, ze
rzeczywiście.... ktoś obiecał, iż osoby posiadające Miejską
Kartę Seniora takowe od „miasta” dostaną....
Kiedy głos opuścił klatkę schodową,
szybko pobiegłam do skrzynki na listy. Maseczka była. Wraz z
informacją jak jej używać, jak prać, a właściwie wygotowywać.
Dołączono również list do seniorów, z którego dowiedziałam
się, że maseczki uszło Stowarzyszenie Motocyklistów Łomżyńskich
Wild Dogs. Po drugiej stronie znajdowały się informacje co powinien
senior robić w czasie kwarantanny, a co nie.
I było kolejna rzecz niesłychanie
ważna – lista dostępnych poradni specjalistycznych, które
funkcjonowały w łomżyńskim szpitalu. W momencie przemianowania go
w szpital zakaźny przestały normalnie funkcjonować. My seniorzy
dostaliśmy do ręki spis owych poradni w najbliższej okolicy. Parę
łomżyńskich adresów też się tam znalazło.
Czy maseczka i lista specjalistów
seniora uratuje? Nie wiem. Ale życie choć na moment stało się
przyjemniejsze.
Super tekst, dziękuję i proszę o jeszcze.
OdpowiedzUsuń