wtorek, 29 października 2019

Ciemna strona wiadomego święta




I oto nadeszła jesień, taka prawdziwa, z szarugami, deszczem, mgłami, sennością i zmrokiem tuż po szesnastej. Wielkimi krokami zbliża się święto zwane „Wszystkich Świętych”, „Świętem Zmarłych”, „Zaduszkami”. Święta głównie katolickie. Wyznawcy tej religii gotowi są życie oddać za jedynie chrześcijańskie pochodzenie owych świąt.
Tymczasem ….

1 listopada wprowadzono w Rzymie (741 rok) najprawdopodobniej pod wpływem dawnego zwyczaju, występującego u Anglosasów i Franków. Liczne bowiem świadectwa z IX wieku przekazują, że w Anglii i państwie Franków obchodzono 1 listopada uroczystość zwaną sollemnitas sanctissima. W związku z tym uważa się, że Wszystkich Świętych ma genezę przedchrześcijańską. Germanie oraz Celtowie organizowali jesienią uroczystości ku czci zmarłych zwane Samhain. Niektórzy uczeni wiążą Wszystkich Świętych z obrzędowością celtycką, ponieważ rok kalendarzowy i obrzędowy Celtów rozpoczynał się w listopadzie. W roku 835 papież Grzegorz IV zwrócił się do cesarza Ludwika Pobożnego, aby ten wprowadził obowiązkowe obchody uroczystości sollemnitas sanctissima 1 listopada w całym cesarstwie.”

O Zaduszkach nie wspominajmy, bo wyraźnie nawiązują do tradycji pogańskich. Wystarczy poczytać Mickiewicza.
I tyle wiedzy. Wystarczy. Prawdziwy katolik i tak nie przyjmie tego do wiadomości.

Nadszedł również czas na straszenie Halloween.

Na portalach społecznościowych pełno dyń ze świecącymi oczami i straszydeł. Najlepszą promocję zabawie w straszenie robią jej przeciwnicy.

Już o tym kiedyś pisałam.

W tym roku doszedł jeden temat – ekologiczny.

Na ekologię panuje obecnie moda. I dobrze. Temat aktualny i potrzebny. Do tego bardzo neutralny. Nie tyka polityki ani religii.
Oto w sieci pojawiły się teksty nawołujące do ekologicznego traktowania nagrobków naszych przodków.

Zero plastiku!

Kwiaty tylko żywe!

Znicze z wymiennym wkładem!

Złapałam się za głowę. Rety, od ilu lat ja zachowuję się ekologicznie?

Z plastiku całkowicie nie rezygnuję. Ale każdego roku sprawdzam, które ze sztucznych kwiatków nadają się do ponownego wykorzystania. Są takie, które można po prostu wyprać i ponownie umieścić na grobie. Bezwzględnie nadaje się do powtórnego, a nawet poczwórnego wykorzystania, pojemnik na owe kwiatki.

Odkąd wynaleziono znicze z wymiennym wkładem, szklane „opakowania” na światełko wykorzystuję do.... momentu, póki się nie stłuką. Czasami na cmentarzu powieje silny wiatr, czasami sama coś upuszczę.... różnie bywa.

W każdym razie w grudniu zbieram znicze z grobu, chowam w piwnicy, następnego roku starannie myję i ponownie ustawiam na grobie.

Nie dość, że ekologicznie to i tanio.

Kiedyś powiedziałam o tym koleżance, która ledwo wiąże koniec z końcem, ale na dekorację grobu wydaje masę pieniędzy. Była przerażona. Bała się, ze mąż nieboszczyk albo się w grobie przewróci, albo będzie ją w nocy straszył, bo ona chce na nim oszczędzać.

Okazuje się, że wiele osób robi tak jak ja i przez większość, zwłaszcza rodziny, jest za to potępianym lub wyśmiewanym. Ja zresztą też. Od lat słyszę, że chytra jestem, że sknera ze mnie, że nie wypada, że rodzicom żałuję. Tym leżącym w grobie oczywiście.

Tak więc znowu niedługo groby naszych przodków rozbłysną zniczami, zapełnią się kwiatami, a ciotki i babcie, po obowiązkowej mszy, będą oceniały ich dekoracyjną atrakcyjność, obgadywały tych, co z daleka na cmentarz nie przyjechali, kłóciły się o to, który znicz ładniejszy i w którym miejscu go postawić. 

Jedynie w kilu miejscach na kilkanaście, stojący przy grobie wspomną zmarłego, podumają o kruchości ziemskiego bytu i tajemnicy śmierci....

Bo ciemna strona wiadomego święta, czyli żyjący przy grobie, będzie ponownie górą....




wtorek, 1 października 2019

Cytaty - Takie będą Rzeczypospolite.....




Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie – Jan Zamoyski

Stara jestem. Bardzo stara. 

Czytam, że dziecko musi jak najwcześniej iść do przedszkola, żeby nadążyć za światem, żeby właściwie rozwijać się intelektualnie. 

Czytam, że zbyt długi pobyt w domu, pod opieką matki sprawi, iż dziecko nie odnajdzie się we współczesnym świecie. Nie będzie umiało pracować zespołowo. Nie nawiąże kontaktu z rówieśnikami. Nie rozumiem.

Na skwerze dosiadam się do rówieśniczki, obserwującej trzyletnie dziecko. Mówię, pytam. Kobieta uśmiecha się, wyjaśnia.

„Bo kiedyś proszę panią, dziecko było inaczej wychowywane. Teraz izoluje się je od świata z powodu wirusów, infekcji, pedofilów i psów. Dziecko przebywa głównie w domu, karmione przygotowywanymi w fabryce posiłkami, zatwierdzonymi jako odpowiednie. Matka nie może edukować dziecka, bo zajęta jest praniem, prasowaniem, sprzątaniem, gotowaniem. Do dziecka wynajmuje się opiekunkę, taką jak ja. Opiekunka wychodzi z dzieckiem na dwie godziny dziennie i pilnuje, by dziecko się nie pobrudziło, by nikt obcy z dzieckiem nie rozmawiał, by nie głaskało psów. Dziecka również nie można stresować. W związku z tym, trzeba ograniczyć zabawy z rówieśnikami, bo taki rówieśnik może zabrać zabawkę, może nieodpowiednio się odezwać. A w przedszkolu – wszystko pod kontrolą. A jeśli coś się wydarzy, zawsze można nauczycielkę oskarżyć o niewypełnianie obowiązków.”

Nie chodziłam do przedszkola. Mama nie pracowała. Na śniadanie gotowała mi kaszę manną na mleku. Gdy prasowała, kazała podawać rzeczy do prasowania. Kupiła mi małą miseczkę i razem prałyśmy. Ona – duże rzeczy, ja ubrania dla lalek. Pracy zespołowej uczyłam się na podwórku. Zabawy tematyczne w „dom”, „szkołę”, zabawy w chowanego, berka, skakanka, piłka – rozwijałam się intelektualnie i fizycznie. Koleżanka z podwórka była jak siostra. Sąsiad – jak wujek. Jeśli ktoś miał psa, był jak nasz wspólny.

Dlatego nie rozumiem… stara jestem…