Takie będą Rzeczypospolite jakie ich
młodzieży chowanie – Jan Zamoyski
Stara jestem. Bardzo stara.
Czytam, że
dziecko musi jak najwcześniej iść do przedszkola, żeby nadążyć
za światem, żeby właściwie rozwijać się intelektualnie.
Czytam,
że zbyt długi pobyt w domu, pod opieką matki sprawi, iż dziecko
nie odnajdzie się we współczesnym świecie. Nie będzie umiało
pracować zespołowo. Nie nawiąże kontaktu z rówieśnikami. Nie
rozumiem.
Na skwerze dosiadam się do
rówieśniczki, obserwującej trzyletnie dziecko. Mówię, pytam.
Kobieta uśmiecha się, wyjaśnia.
„Bo kiedyś proszę panią, dziecko
było inaczej wychowywane. Teraz izoluje się je od świata z powodu
wirusów, infekcji, pedofilów i psów. Dziecko przebywa głównie w
domu, karmione przygotowywanymi w fabryce posiłkami, zatwierdzonymi
jako odpowiednie. Matka nie może edukować dziecka, bo zajęta jest
praniem, prasowaniem, sprzątaniem, gotowaniem. Do dziecka wynajmuje
się opiekunkę, taką jak ja. Opiekunka wychodzi z dzieckiem na dwie
godziny dziennie i pilnuje, by dziecko się nie pobrudziło, by nikt
obcy z dzieckiem nie rozmawiał, by nie głaskało psów. Dziecka
również nie można stresować. W związku z tym, trzeba ograniczyć
zabawy z rówieśnikami, bo taki rówieśnik może zabrać zabawkę,
może nieodpowiednio się odezwać. A w przedszkolu – wszystko pod
kontrolą. A jeśli coś się wydarzy, zawsze można nauczycielkę
oskarżyć o niewypełnianie obowiązków.”
Nie chodziłam do przedszkola. Mama nie
pracowała. Na śniadanie gotowała mi kaszę manną na mleku. Gdy
prasowała, kazała podawać rzeczy do prasowania. Kupiła mi małą
miseczkę i razem prałyśmy. Ona – duże rzeczy, ja ubrania dla
lalek. Pracy zespołowej uczyłam się na podwórku. Zabawy
tematyczne w „dom”, „szkołę”, zabawy w chowanego, berka,
skakanka, piłka – rozwijałam się intelektualnie i fizycznie.
Koleżanka z podwórka była jak siostra. Sąsiad – jak wujek.
Jeśli ktoś miał psa, był jak nasz wspólny.
Dlatego nie rozumiem… stara jestem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz