film na dziś „Teoria spisku”
Tak, nadszedł. Wczoraj. Synowa
zaprosiła mnie na ciasto i kawę. Ciasto było drożdżowe (takie
jak robiła moja mama!). Szacun dla synowej i syna, który drożdże
zdobył, znaczy się kupił. Wsuwając drożdżówkę i patrząc na
rosnącego, też jak na drożdżach, wnuka, wspólnie zastanawiałyśmy
się, skąd owa kwarantannowa popularność drożdży.
Żadnych konkretnych pomysłów. Tylko
powtarzanie memów z sieci....
Do wnuka poszłam pieszo. Uznałam, że
bezpieczniej i zdrowiej. Fruwający w powietrzu mały, wredny
hitlerek ma mniejsze szanse opaść na mnie, niż gdybym siedziała w
autobusie. Poza tym solidny spacer w okolice nieodwiedzane przeze
mnie od ponad miesiąca, po prostu się mi należy.
Stwierdzam, że w okolicach prawie nic
się nie zmieniło. Miasto jak stało, tak stoi. Nic nie wyburzono,
znaczy się bombardowania nie było.
Dokończono natomiast budowę ulicy
przy domu wnuka. Nawet normalny parking powstał. Jeszcze tylko
trzeba wykonać „nasadzenia”. Cokolwiek to nie znaczy i cokolwiek
ktokolwiek nasadzać będzie.
Drogę powrotną też pokonałam
pieszo. Słońce świeciło mocno w plecy i po raz pierwszy tego roku
poczułam wiosnę. W postaci potu na plecach. Przyjrzałam się
drzewom i krzewom. Niektóre wyglądają na uschnięte... Inne mają
mało liści.... Przypomniała mi się płonąca Biebrza... Susza,
susza....
Ludzi na ulicach sporo. Na moim skate
parku młodzież już się nie ukrywa z uprawianiem sportu. Spotyka się
przy drążkach i drabinkach, wymienia doświadczenia związane z
treningiem. Dwóch młodzieńców ćwiczyło nawet boks.
Autentycznie. Bez ściemy. Nie tłukli się. To był prawdziwy
trening. Jeden ćwiczył prawe i lewe proste, waląc drugiego w
specjalne do treningu rękawice. Drugi udzielała fachowej instrukcji
w stylu” „ Nogi niżej. Teraz odskocz. Teraz doskocz”.
Skończyły się moje wieczorne,
spokojne spacery z psem.... Oj, skończyły... Kto wie, czy nie będę
za nimi tęskniła....
Słowem – normalizacja postępuje.
Brakuje mi jeszcze dzieci na placach zabaw. Z pobudek egoistycznych
rzecz jasna. Z wnukiem chciałabym porobić babki z piasku.
I nie da się uciec od tego tematu....
Wybory prezydenckie....
Są tacy, co mówią, że to temat
zastępczy, wywołany w celu odwrócenia uwagi od możliwości
zejścia na wirusa. Inni twierdzą, iż nie ma o czym gadać, wyborów
być nie powinno. Ich przeciwnicy, że powinny. Ktoś krzyczy o
płonącej Biebrzy i ten temat uważa za najważniejszy. Jak by nie
patrzył, du... zawsze z tyłu, od tematyki politycznej człowieku
nie uciekniesz.
Z jednej strony słyszymy o zagrożeniu
życia.
Mamy zostać w domach.
Mamy tracić oddech w maseczkach.
Mamy wkładać rękawiczki przy wejściu
do sklepu.
Mamy unikać bliskiego kontaktu z
drugim człowiekiem.
Dzieci nie chodzą do szkół.
Zakłady pracy pozamykane.
Fryzjery i restauratorzy w rozsypce.
Stop. Wystarczy.
Z drugiej strony przeprowadzenie
wyborów tzw. korespondencyjnych nikomu nie zagraża.
Zostaną udostępnione nasze dane
osobowe, o których utajnienie walczono przez lata (tzw. RODO).
Listonosz poda nam wysterylizowaną
kopertę z przesławnymi kartami. ( W jaki sposób sterylizuje się
papier? Przez gotowanie czy przez zanurzenie w alkoholu 60%?
Preferuję tę drugą wersję).
Poda oczywiście z odległości dwóch
i pół metra.
Będziemy musieli wyjść z domu, by te
karty gdzieś dostarczyć...
Przepraszam, jak się to ma do hasła
„Zostań w domu”?
Brak w tym wszystkim sensu i logiki.
Chyba że....
No właśnie, chyba że wcale nie jest
tak niebezpiecznie, jak się to nam wmawia... Udowodnił nam to dzień
10 kwietnia, kiedy najważniejsi wyszli z domu, by składać wieńce.
I nie chorują do dziś. Właśnie minęły dwa tygodnie wylęgu
choroby... Tamtego dnia napisałam, że jeśli nikt z nich się nie
rozchoruje, zacznę wierzyć w teorie spiskowe....
Wczoraj przeprowadziłam kilka rozmów
telefonicznych ze znajomymi z różnych stron Polski. Rozmawiałam z
nimi na początku kwarantanny. Byli wówczas bardziej przerażeni niż
ja. Teraz też zaczynają wierzyć w teorie spiskowe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz