poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Narodowa kwarantanna XXXII – Policja bez akcji


film na dziś "Żandarm na emeryturze"

Wczorajszy dzień, czyli pierwszy dzień Świąt, minął tradycyjnie. Jak na kwarantannę przystało. Z rodziną wymieniliśmy się potrawami. Przed blokiem oczywiście. Bez żadnego kontaktu intymnego, bez podawania rąk ani przytulanek.

Pogoda natomiast była piękna. Zaliczyłam trzy spacery z psem.

I policję widziałam! 

A już zapomniałam jak wygląda na żywo. Ostatni raz widziałam przedstawicieli prawa w pierwszych dniach kwarantanny. Spacerowali wówczas po osiedlu i wypatrywali ludzi z naszej osiedlowej „ławeczki”.

Potem ślad po policji na osiedlu zaginął.

W akcji widziałam policjantów jedynie w filmach gangsterskich oraz w sieci na filmikach dostarczanych przez szarych obywateli.

Ostatnimi czasy nie był to ciekawy widok. Panowie na czarno wlepiali mandaty małżeństwu i rodzeństwu za chodzenie w odległości mniejszej niż dwa metry, za jazdę rowerem na trzeźwo, zakup hamburgera, spacer z dzieckiem. Sami oceniali co oznacza „wyjście z domu w ramach załatwianie niezbędnych spraw”. Niektórych konieczność oceniania wyraźnie przerosła i policja w pewnym momencie stała się tematem kpin. Zwłaszcza kiedy inwalida na elektrycznym wózku zwiał im sprzed nosa. Lub w momencie, kiedy policjant kazał się pojedynczemu człowiekowi zapoznać z informacją, iż ów uczestniczył w zgromadzeniu powyżej dwóch osób.

Lud filmował bzdury, umieszczał w sieci i nawoływał do nieprzyjmowania mandatów. Bo niezgodne z konstytucją.
Niektórzy przyjmowali, niektórzy nie. Ci co przyjmowali, mówili, że w naszym kraju brak wszelkiej stabilności a konstytucja łamana jest codziennie. Mandat może dziś jest nieważny, ale jutro nocą przejdzie jakaś ustawa z datą wsteczną i okaże się ważny.

W owym czasie nastąpiło zgromadzenie przed wiadomym pomnikiem. Ludzi było powyżej dwóch, nie zachowywali przepisowej odległości, nie nosili rękawiczek ani maseczek. Policja nie interweniowała. 

Oczywiście lud wzburzył się jeszcze bardziej. Zobaczymy, co z tej burzy wyniknie.

W każdym razie ja wczoraj stojąc na balkonie ujrzałam oznakowany wóz policyjny. Osobowy do tego. Znaczy się nikogo łapać nie będą. Patrolują.

Przejechali wolno pomiędzy blokami. Nawet na moje tzw. podwórko zajechali.

Znaczy się są. A już myślałam, że miasto zostało bez obstawy....

Miałam ku temu powody. Wszak ja mam psa i legalnie chodzę po osiedlu. W południe i późnym wieczorem. Jeszcze nigdy w ciągu owych 32 dni nie spotkałam żywych policjantów na osiedlowych terenach rekreacyjnych. Nikt mnie nie zaczepił. Nikt nie zapytał o zdrowie. Nikt się do niczego nie przyczepił.

Zupełnie jak za czasów przed zarazą.

Zdarza mi się wracać do domu po północy. Biorę wówczas psa i wyprowadzam na ostatni przed snem spacer. Z reguły wracam z jakiejś imprezy, czyli jestem w dobrym humorze. Żeby go utrwalić – biorę ze sobą piwo.

I tak sobie idę. I tak sobie marzę, żeby mnie ktoś tak przyłapał i wsadził mandat za picie alkoholu w miejscu publicznym.

Nic z tego. Nikogo. Dosłownie nikogo nie ma.

Teraz i przedtem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz