film na dziś "Underworld"
Tak, moi drodzy.... to już cztery
tygodnie, jak siedzę w zamknięciu. Dopada mnie syndrom więźnia,
ale co tam. Nie daję się. Wprost przeciwnie. Ostatnio nawet humor
mi dopisuje.
Rzeczywistość za oknem robi
się coraz śmieszniejsza.
Dzwonię wczoraj do kuzynki, by
dowiedzieć się, jak sobie radzi w ten trudny czas. Kuzynka
oczywiście radzi sobie. Żyje. Młodzi robią jej zakupy, no i
niestety nie ma psa. Brak psa powoduje, że wychodzi tylko na balkon.
Ja, jak wiecie psa mam i swoje M3
opuszczam. Dobrze, napiszę, że tylko 100 metrów od domu. Wczoraj
nocą spotkałam swoją czytelniczkę. Zwróciła mi uwagę, że od
domu jestem za daleko. Choroba, skąd wiedziała, że ja to ja? Ale
w sumie fajnie spotkać kogoś, kto mnie czyta. Pozdrawiam!
Tak więc kuzynka psa nie ma. Chciała
się jednak wyrwać choć na moment z czterech ścian. Jako cel
wycieczki – ucieczki wybrała cmentarz. W sumie miejsce spokojne,
ciche, bezludne. Zaludnia się jedynie dwa razy do roku – na
początku listopada.
Niestety, pochwaliła się swojej
młodzieży. Ta całkowicie zakazała.
Bo jest całkowity zakaz
wstępu na cmentarze.
Potwierdziłam. Było o tym w
internecie.
Gdzie sens, gdzie logika tego zakazu?
Sorry. Nie wiem. Nie rozumiem. Zarobiona jestem.
Być może jest to wiara w
zmartwychwstanie? Jako naród katolicki wierzymy, że kiedyś
podniesiemy się z grobów? Czyżby ten czas miał nadejść w
związku ze zbliżającymi się świętami?
Być może jest to wiara w zombie?
Mały, wredny hitlerek, zwany swojsko koronawirusem, obudzi zmarłych
i będziemy mieć dobę żywych trupów?
Być może nasze cmentarze są miejscem
pobytu krwiożerczych wampirów, których ostatnio kultura masowa
wyprodukowała tysiące? Tacy krewni Edwarda ze „Zmierzchu” czy
Selene z „Underworlu”?
Z której strony by nie patrzeć, jak
tacy z grobów wstaną, to się na cmentarzu zrobi tłum nie do
ogarnięcia. Może więc lepiej na te cmentarze nie chodzić?
Drugie niezwykle ważne pytanie dnia
zadała sąsiadka. Oznajmiła, ze zupełnie pogubiła się w
rozporządzeniach i już nie wie, co tak naprawdę jest jej
„niezbędne do życia”. Ktoś odpowiedział, że to policja
zweryfikuj jej potrzeby. Bo jeśli wyjedzie na swoją działkę po
skitraną tam w kopcu marchewkę do świątecznej sałatki warzywnej,
zatrzyma ją policja, to różnie może być. Policjant lubiący
sałatkę, znaczy się wegetarianin – przepuści. Ale mięsożerny
może mandat wystawić. W wyniku ożywionej dyskusji z mojej strony
padły słowa Kartezjusza „Wątpię, więc myślę. Myślę, więc
jestem”, na co sąsiadka zadała kolejne pytanie godne Szekspira -
„A czy ja jeszcze jestem?”. No właśnie.... czy moją niezbędną
potrzebą jest „być czy nie być”, myśleć czy nie myśleć,
jeść czy nie, bo i tak później wszystko w sedesie....
Kiedy wydawało mi się, że już nic
wczoraj mnie nie zaskoczy, moje życie na kwarantannie, narodowej
rzecz jasna, przerosło Bareję.
Blisko mnie znajduje się szkolne
boisko. Nie byle jakie, bo to taki mały stadion. Po zajęciach
szkolnych zostaje on zamknięty i teoretycznie nikt na niego wstępu
nie ma. Teoria sobie, a praktyka sobie. Odkąd jest (ile to już lat?
10? 15?) popołudniami i wieczorami uprawiają tu jogging mieszkańcy
osiedla.
(Rzecz jasna obecnie uprawiają go
nocami).
Aby dostać się na bieżnię, biegacze
wyłamali kilka prętów w ogrodzeniu i prześlizgują się przez
otwory. Kiedyś próbowano je na nowo przyspawać, ale w końcu
odpuszczono. I tak istniało ciche przyzwolenie na prowadzenie
zdrowego stylu życia.
Wczoraj wychodzę z psem (legalnie,
zupełnie legalnie 100 metrów od domu) i oczom nie wierzę. Na dwóch
otworach biało-czerwona taśma i kartka formatu A4 z napisem „Zakaz
wstępu na teren boiska szkolnego zpowodu epidemii koronawirusa”
(pisownia oryginalna).
Co zrobił człowiek udający się na
wieczorną przebieżkę?
Przeskoczył ogrodzenie.
Wybaczmy mu. Jego umiejętność szybkiego biegania będzie potrzebna w celu wyłapywania wampirów lub zombie, kiedy te opanują cmentarz. Lub przynajmniej zwieje im sprzed nosa i rodzaj ludzki będzie uratowany.
Smieszne i niesmieszne. Przypuszczam, ze sa to zarzadzenia WHO(Swiatowej Organizacji Zdrowia) w obliczu pandemii, bo mieszkam w Hiszpanii i mam takie same zakazy. Nikt z nas nie pamieta pandemii na taka skale i zadna z instytucji medycznych nie byla na to przygotowana. Najskuteczniejsza walka z epidemia - to calkowita izolacja spoleczenstwa - trzymac dupe w domu za wszelka cene. I dlatego wszelkie przestrzenie, gdzie ludzkich owadow moze sie nagromadzic, zamyka sie.
OdpowiedzUsuńCzęść ludzi przegina.... zwłaszcza w dużych miastach. Na prowincji, gdzie są mniejsze skupiska ludności, jest po prostu "luźniej". w normalnych czasach, kiedy w wielkich miastach rozpoczyna się wieczorne życie, w małych ono całkowicie zamiera.
Usuń