środa, 1 kwietnia 2020

Narodowa kwarantanna XX – Ekologicznie



film na dziś "Wodny świat"

Rety, to już trzy tygodnie odkąd siedzimy na tylnej części ciała w domach i patrzymy, jak wali się świat, który do tej pory znaliśmy!

Oj, bo się wali. Niby te bloki jeszcze stoją, niby te sklepy jeszcze pracują, ale taki zakład fryzjerski już nie pracuje, taki gabinet kosmetyczny, który widzę z balkonu – nie pracuje. Taki sklep z częściami do aut, otwarty parę dni przez godziną zero, też nie pracuje.... Pizzeria co prawa otwarta od 10 do 22, można na wynos, można z dowozem, ale tłumów przed nią nie widzę. 

Otwarty jest punkt „Lotto”. Ale czy warto grać? W przypadku małej wygranej, trzeba odebrać osobiście gotówkę. Wiadomo, wirusy na forsie. W przypadku wygrania milionów – trzeba jechać, osobiście dostarczyć kupon i dać zlecenie przelewu. A ile niespodzianek, (w postaci innego człowieka) może człowieka czekać na takiej S8 w stronę Białegostoku lub Warszawy? Nie, zdecydowanie nie gram.

Wczorajsze tzw. obostrzenia (uczniowie zapamiętajcie ten wyraz, podczas najbliższego egzaminu na pewno wystąpi!) nie dotknęły mnie w najmniejszym stopniu. Co prawda roześmiałam się z odległości dwóch metrów między najbliższymi członkami rodziny na spacerze, ale potem stwierdziłam, że to sens jakiś jednak ma.
Zawsze idąc z sąsiadem na spacer można patrolowi milicyjno – wojskowemu (takowe mają być) powiedzieć, że to kuzyn, bardzo bliski. I co patrolujący zrobią? Drzewo genealogiczne będą sprawdzać? Aha, inne nazwisko.... Nic z tego. Kuzyn nie po mieczu, a po kądzieli.

A propo patroli.... czekam, aż się pojawią. Paru moich uczniów poszło do policji. Może się na nich natknę? Do tej pory widziałam ich tylko w autach objeżdżających ulice mego osiedla.

O czym to dziś miałam pisać, skoro wczoraj nic się nie wydarzyło? Aha, o ekologii...

Nie wiem jak wy, ale ja produkuję zdecydowanie mniej śmieci. Mniej kupuję, mniej wyrzucam. Nie, nie chodzi o żarcie. Chodzi o opakowania.

Syn raz w tygodniu przywozi mi zakupy według listy przeze mnie sporządzonej. Zamiast sześciu małych paczek ciastek (do kawy oczywiście), dwie duże. Zamiast kilograma ziemniaków co dwa dni, kilka raz na tydzień. W jednym opakowaniu. Zamiast 2x0,5 litra, raz jeden litr.... a co, nie można? Hi hi ha ha!

Tak więc woreczków foliowych mniej. Reklam w skrzynce na listy brak. Makulatury mniej. Częściej niż zwykle wykorzystuje do picia „kranówę”, oczywiście po przegotowaniu. Mimo iż władze miasta, zarówno Wałbrzycha jak i Łomży, mówią, że taka bezpośrednia z kranu jest OK, to mój organizm ją zdecydowanie odrzuca. W toalecie.

Pustych butelek po wodzie produkuję zatem zdecydowanie mniej.

Nie chodzę do swoich ulubionych szmateksów. Nie kupuję „nowych” ciuchów. W wyniku owych zakupów zawsze wymieniałam garderobę. Stare wyrzucałam. Dziś nie wyrzucam. Jak dłużej ta kwarantanna potrwa, to pewnie będę cerować. ( Hi hi, młode pokolenie wie, co oznacza słowo "cerować"?) Przeszywać nie będę, bo jak już wiecie, mam popsutą maszynę do szycia.

No niestety, prądu nie oszczędzam. Jak nie laptop, to telewizja lub gramofon jest na chodzie, światło tez czasami włączę.... mam co prawda kilka balkonowych świetlików na baterie słoneczne, ale one nie oświetlą mi pokoju. Jeden duży przez cały dzień zbiera światło na balkonie, a nocą służy za takie nocne oświetlenie, żeby człek do toalety trafił... Chyba w tym roku muszę zainwestować w większą ilość lampek na baterie słoneczne....

Sąsiedzi też żyją ekologicznie. Mało jeżdżą samochodami. Praktycznie przez cały dzień parking przed moim oknem jest zajęty. Przed kwarantanną do 14.00 bywał całkiem pusty.

Aha, pytacie jak wygląda śmietnik na moim podwórku.... no, niestety.... sąsiedzi się remontują. Oczywiście, że część wywozi swe odpady, ale część.... tradycyjnie zostawia. I jest bajzel. Na szczęście dozorca codziennie rano próbuje to ogarnąć. A śmieciarki regularnie wywożą. Z tej strony epidemia nam nie grozi.

Koniec na dziś. Trzymajcie się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz