film na dziś "Chłopcy" (1973) w/g Grochowiaka
Lud gromadniej wyszedł z domu. Na
wczorajszych spacerach z psem przypomniałam sobie, jak wygląda
nastolatek przed „osiemnastką”. Taki nastolatek nosi maseczkę pod
brodą. Z kolegami idzie w przepisowej odległości, rzucając co
chwilę „Ku..., na ch... te maseczki”.
Na spacer po osiedlu wyruszyli również
seniorzy bez psów. Ci oczywiście w maseczkach całkowitych, które
zsuwają na brodę podczas odpoczynku na ławce. Mają jedyne
wytłumaczenie „W tym świństwie nie da się normalnie oddychać”.
Prawda. Nie da się.
Na trasie spotkałam koleżanki. Jedną
poznałam po kolorze włosów. Inny niż poprzednio, ale równie
ekstrawagancki. Drugiej nie poznałam, ale ona poznała mnie.
Wszystkie trzy wywodzimy się z pokolenia, które dzieciństwo
przeżyły na podwórkach. Były to czasy prymitywnego uodparniania
organizmu na przeciwności losu.
Na przykład rano wystawiano
aluminiową wannę na podwórko, wlewano do niej wodę. Ta się
nagrzewała i po południu dzieciarnia wskakiwała do środka. W
ubraniach oczywiście. Potem bawiliśmy się w „ganianego” i
ubrania wysychały. Szanujący ubrania zdejmowali je i moczyli tyłek
w samych majtkach.
Katar nie był przeszkodą w wyjściu na zewnątrz
mieszkania. Chusteczek higienicznych nie było. Były bawełniane.
Mama zawsze sprawdzała, czy do szkoły bierzemy czystą. Na podwórku
nikt o niej nie myślał. Dawaliśmy radę.
Przewracaliśmy się na ziemi,
obcieraliśmy kolana do krwi. Na pewno tą drogą dostawały się do
naszego organizmu bakterie, wirusy i inne zarazy. Mama polewała ranę
wodą utlenioną i wracało się do zabawy.
W domu była tylko zimna woda. Mycie
rąk często polegało na ich przepłukaniu pod kranem. Z ogródka
wyrywaliśmy marchewkę lub rzodkiewkę, wycieraliśmy o bluzkę i
jedliśmy.
Zimą tarzaliśmy się w śniegu.
Jeździliśmy na sankach.
To za naszych czasów powstała
piosenka „W czasie deszczu dzieci się nudzą”.... Oj nudziliśmy
się zamknięci w mieszkaniach....
Po co ja to wszystko piszę? Po to,
żeby pokazać, że jesteśmy pokoleniem silnym i odpornym. A ci, co
przed nami, mówię o takich 75+, są jeszcze silniejsi. I takich
właśnie ludzi trudno się pozbyć. Wprost przeciwnie – trzeba ich
leczyć, bo chorują. Moje pokolenie też zaczyna chorować. Normalna
kolej rzeczy. Tyle tylko, że chorować możemy długo, oj długo ze
względu na czasy, w których się uodpornialiśmy.
Oto wczoraj jedna ze spotkanych przeze
mnie koleżanek wysunęła kolejną teorie spiskową.
Wirus ukierunkowany.
To, że mały, wredny hitlerek nie
wymknął się z laboratorium przypadkowo, spiskowcy wiedzą od
dawna. Kogo w pierwszej kolejności atakuje? Osoby starsze. Te, które
nękane są przez przeróżne choroby. Niestety, na te choroby
wynaleziono już lekarstwa. Taka cukrzyca na przykład. Jeśli człek
odpowiednio się odżywia, łyka tabletki, rusza się, to przeżyje.
Wiem to z własnego przykładu. Na cukrzycę zapewne nie umrę.
Młodzi nie chcą już mieć rodzin
wielodzietnych. Panuje moda na singielstwo. Świat się po prostu
starzeje. A starość kosztuje. Trzeba budować domy opieki.
Inwestować w coraz droższe lekarstwa, bo eutanazja się nie
przyjęła. Problemem są wypłaty emerytur. To wielkie obciążenie
budżetów państwowych. I prywatnych ubezpieczycieli też. Bo tak w
ogóle to stary człowiek jest poważnym problemem. I tu nie ma się
z czego śmiać. Tu trzeba płakać. Z jednej strony – akcja troski
o seniorów, z drugiej lament, ile to kosztuje. Nie każde dziecko
stać na pełną, profesjonalną opiekę nad ojcem czy dziadkiem.
Trzeba było ten łańcuch przerwać.
Wynaleziono? Wyhodowano? Odszukano? Wirusa, który atakuje starszych,
schorowanych i wiecznie żyjących...
Koleżanka poparła swą teorię
spiskową wydarzeniami z polskich domów pomocy społecznej. Ponoć
pomyślano w naszym kraju o wszystkim i wszystkich. Seniorom
dostarczono bezpłatne maseczki. Tym, co są w swych domach.
O tych,
co zamieszkują DPS - y zupełnie zapomniano.
Dziś umierają.
Zwolnią się miejsca.
A kolejka do takich domów długa....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz