film na dziś "Zgon na pogrzebie"
Zacznijmy od tego, że wczoraj, późną
nocą, podczas ostatniego zerkania w internet, zamroczyło mnie. To
znaczy zamroczyła informacja, że „ Branża funeralna nie wierzy w
zabójczy efekt epidemii. Spadek liczby pogrzebów”. Przeczytałam
dokładnie kilka razy, bo myślałam, że to jakiś żart.... no
nie... ponoć tak jest.
Co prawda tłumaczenie dlaczego tak
jest, było w tekście już nie do końca jasne. Ale jeśli
rzeczywiście tak jest? Sprawa robi się wyjątkowo ciekawa.
Wśród swoich znajomych zrobiłam
ankietę, kto zna kogoś, kto chorował.
Nawet córka pracująca w stolicy,
wykonująca zawód podwyższonego ryzyka, nikogo takiego nie zna. O
innych nie wspomnę.
Oczywiście, że w chorobę wierzę. W
każdą chorobę wierzę. W siłę grypy też. Dziesięć lat temu na
powikłania pogrypowe zmarła moja koleżanka. Kiedyś wybrałam się
na urlop dwa tygodnie po przebytej ciężkiej grypie. Większość
czasu spędziłam w pokoju. Była bardzo osłabiona.
W ciężki przebieg choroby oczywiście,
że wierzę. Każdej choroby.
Czy ktoś z was chorował na „różyczkę”
w wieku 18 lat? Albo na „świnkę” w wieku 32? Ja miałam
„różyczkę”, sąsiadka wraz z synem chorowała na „świnkę”.
Nawet nie wiem, jak opisać przebieg owych chorób u osób dorosłych.
Do tej pory na wspomnienie, dreszcze chodzą mi po ciele.
Do dziś pamiętam anginę z 40
stopniami gorączki. Utrata przytomności, majaczenie, jakieś obrazy
przed oczyma, odór z gardła i zastrzyki dwa razy dziennie.
Każda choroba może mieć łagodny lub
ciężki przebieg. Na każdą można umrzeć. Każdą trzeba leczyć.
Małego, wrednego hitlerka też trzeba przegonić.
Tyle o artykule z wczorajszego
wieczoru, który zakończył pierwszy, szalony dzień.
Był starannie zaplanowany. Wraz z
synem mieliśmy zrobić zakupy. Ja postanowiłam po raz pierwszy od
pięćdziesięciu dni zaatakować sklep wielkopowierzchniowy, syn
kupić obrzeża betonowe. W planach był wspólny wyjazd na działkę.
Najpierw poszłam do sklepu
ogrodniczego. Wchodzę. Dwie kasy. Obie za tzw. wiszącą z sufitu
pleksą. Dziadek działkowiec kupuje cebulki roślin. Te weźmie,
tamtych nie. A jakie są te? Duże wyrosną? Wszystkie cebulki –
sadzeniaki znajdują się na ladzie. Pokornie stoję w odległości
dwóch metrów. Ale co to? Za mną ustawia się kolejka. Pani w
maseczce prawie mnie dotyka. Chcę się odsunąć. Gdzie? Dokąd? Za
panią – facet bez maseczki. Naciera na panią. Ta się nie odsuwa.
Widocznie lubi, jak ktoś się do niej przylepia.
Docieram do lady. Środek owadobójczy
na drzewka. Nasiona „Łąka kwietna”. Nie ma, wykupione. Ale mogę
przecież kupić kilka opakowań innych polnych kwiatków i
wymieszać. „Proszę mi coś zaproponować” - mówię do pani. I
wtedy pani pozostawia pleksę w spokoju, wychodzi i zaprasza mnie do
witryny z nasionami. Żadnej odległości. To samo z sekatorem. Też
pokazuje mi kilka sztuk...
Teraz już wiem, że jeśli zapadnę na
małego, wrednego hitlerka, to znaczy, że złapałam go w tym
sklepie.
W wielkopowierzchniowym jest już
idealny porządek. Na podłodze oznaczenie, gdzie są owe dwa metry.
Ludzi niewiele. Z półek biorę to, co mam na liście. Czekam na
telefon od syna. Ma zadzwonić, kiedy stanie przed sklepem, żeby
mnie z zakupami zabrać do domu. Nie dzwoni. Objeżdżam sklep
jeszcze raz.
Dawno nie piłam vermutu.
O, wafelków kokosowych też dawno nie
jadłam.
Może jeszcze raz na mięsny? W sumie,
czemu nie... mogę tę szynkę w promocji kupić. Wrzucę do
zamrażalnika. No i co z tego, że wczoraj postanowiłam wyjeść
wszystko i lodówkę odmrozić?
I tak w oczekiwaniu na transport
kupiłam jeszcze kilka rzeczy poza listą. Kasa mnie podliczyła.
Zaczynam marzyć o kwarantannie i
przywożeniu mi zakupów przez syna. Tylko z listy.
A na działkę nie pojechałam, Okazało
się, że owe obrzeża są tak ciężkie, iż auto nie wytrzymałoby
dodatkowego pokaźnego ciężaru w postaci mojej osoby. Syn zawiózł
moje zakupy na chatę, a ja poszłam pieszo.
I wiadomość z dzisiejszego ranka –
w Łomży jest czterech chorych na wiadomą chorobę. Wszyscy leczą
się w domu.
Lokalne firmy pogrzebowe znowu nie
zarobią....
Grażka to co przeczytałam to jest prawda sama DOŚWIADCZYŁAM to w sklepie mięsnym i przeżyłam szok bo nie byłam od półtora miesiąca po zakupy a wczoraj diabeł mnie podkusił - nigdy więcej lubię Twój komentarz jest SUPER
OdpowiedzUsuńNie ma żadnej epidemii, nie ma żadnego wirusa. Amen
OdpowiedzUsuń