wtorek, 2 kwietnia 2019

Beton




Tak się aktualnie w moim życiu złożyło, że powiało w nim pesymizmem.... Zdarza się. Spowodowało to jednak bardziej pesymistyczne spojrzenia na naszą polską rzeczywistość. Nie mam wyjścia. W ramach terapii antydepresyjnej, muszę się z Wami refleksjami (ale się rymnęło) podzielić, znaczy się wyrzucić z siebie to, co na wątrobie mi leży.

Zacznijmy od spraw religijnych, przepraszam – pseudoreligijnych, bo z Bogiem nie mających nic wspólnego.

Oto trójka ludzi przewraca pomnik. Cóż, taki los pomników. W ostatnich czasach wiele zniszczono, wiele usunięto z widoku. Wiele nowych postawiono, a przy niektórych nawet swego czasu postawiono policję. Cóż, taki los pomników. Jedni stawiają, inni obalają. Jednak ten ostatni obalony na opony (ciekawe ekologiczne działanie) jest szczególny. Bo współczesny. Bo nie komunistyczny. I do takiego ludzie się modlą, pod takim składają kwiaty. Przepraszam, nie modlą się do leżącego na boku wizerunku. Czczą cokół.

Starożytni przynajmniej czcili słońce.

Oto człowiek publicznie mówi drugiemu człowiekowi, że nie chodzi do kościoła. Drugi, zamiast zapytać dlaczego i rozpocząć intelektualną rozmowę na tematy filozoficzne, wali od razu twierdzeniem, iż nieuczęszczanie w każdą niedzielę na mszę oznacza totalny ateizm. A niby dlaczego? Wszak można chodzić do cerkwi, meczetu, synagogi czy na spotkania Świadków Jehowy. Nie, to nie jest miernikiem wiary w Stwórcę. Jedynie kościół katolicki jest jedyny i prawdziwy. „Nawet w serialu „Ranczo” ludzie ze słynnej ławeczki tak mówili” - grzmi niczym Zeus gromowładny człek praktykujący.

Serial telewizyjny jako wiarygodne źródło dogmatów wiary, czy jak to tam zwał...

Oto człowiek dostaje propozycję udzielania korepetycji małolatowi z podstawówki. W trakcie rozmowy zatroskany rodzic wypytuje o stosunek nauczyciela do kościoła, katolickiego oczywiście, gejów i lesbijek. Gdy słyszy o tolerancji, nawet dla zagorzałych katolików, z mety informuje, że propozycję dodatkowych lekcji wycofuje. Nigdy nie wiadomo, czy taki podejrzany belfer nie zechce przekazać uczniowi owych tolerancyjnych idei podczas nauki tabliczki mnożenie – bo o zajęcia z matmy tu chodzi.
Takie zadanie na przykład... spotyka się trzech gejów i trzy lesbijki. Ile z tego będzie dzieci?

I po co korepetycje....

Oto na maturze już matmy ma nie być. O, gdyby powiedziano to x lat temu, kiedy ja zdawałam maturę, o, ileż to byłoby radości. Nie było radości. Kolega musiał mi dyktować rozwiązanie zadania z logarytmami. Do dziś nie wiem, co to logarytm, ale wiem, jak się tę choler.... zapisuje. Drugi kolega podał ściągę z zadaniem sprawdzonym przez nauczyciela. Pięć godzin taka matura trwała, to i matematyk coś rozwiązał i pomógł takim tępym uczniom z przedmiotów ścisłych jak ja.

Dziś, w czasach rozwoju techniki, bozonów Higssa, czarnych dziur i wszechobecnych algorytmach, wydawać by się mogło, iż nauki ścisłe są najważniejsze. Nie, humanistyka górą. Najważniejsze w dyskusjach polityków jest, czy „Pan Tadeusz” ma być omawiany w podstawówce w całości, czy wyrywkowo, jakie i czyje wiersze mają znaleźć się w podręczniku do klasy piątej . I tak rośnie pokolenie takie jak ja, co to nawet na kalkulatorze potrafi się pomylić.

I w tym miejscu powinnam się cieszyć, ale jakoś mi nie do śmiechu.

Oto babcia. Codziennie rano odprowadza wnuczkę do szkoły, pierwsza klasa. Rodzice małej, wraz z jej młodszym bratem przebywają za granicą. Babcia już jest schorowana. Pochyla się, ale dzielnie dźwiga szkolny plecak wnusi. Dlaczego dziecko nie jest z rodzicami i bratem? „Bo teraz bardzo trudno wychować dwoje dzieci, nawet za granicą, a własnym dzieciom trzeba pomóc. A u mnie zdrowie już nie te, co kiedyś... Co się stanie z dzieckiem, jak ja umrę? Kto się nim zajmie?” - babcia prawie płacze.

Chyba nóż w kieszeni sam mi się otworzył. Nie jestem jedyną kobietą w tym kraju, która sama wychowała dwoje dzieci i wszyscy, łącznie ze mną, żyją.

I może na dziś już koniec. Trochę mi ulżyło.

moja twórczość literacka na  https://www.czarownice.kosz.pl/




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz