Zanim przejdę do szczepionek, trochę refleksji.….
Minął rok od ogłoszenia stanu covidowego. Przez ten rok okazało się, że nie panujemy nad wirusem. Maseczki z „Antonowa”, hucznie ongiś witane przez premiera, założone na usta i nos jak widać nie potrafią powstrzymać zarazy. Nałożyliśmy sobie takie narodowe maseczki na oczy, serca i umysł. Ważniejsze stały się laptopy, telefony i telewizory niż drugi człowiek. Bo przez rok wmówiono nam, że drugi człowiek to nosiciel śmierci. Wszystkie media trąbią od roku, żeby się zamknąć w domu, unikać ludzi, bo przynoszą zło.
A można było inaczej. Nie mogę bowiem zrozumieć, jak można było nie wykorzystać tego czasu na promowanie zdrowego trybu życia? Wiem, ludzie ruszyli do lasów i zapchali je tak, że trzeba było je kiedyś zamknąć. Do których lasów? Jacy ludzi? Ci z przepełnionej Warszawy? Tam nawet w Puszczy Kampinowskiej jest tłok. W lesie, przy której mam działkę rekreacyjną nawet w okresie grzybobrania tłumów nie było. Żadne siłownie, o które toczą się boje czy zamknąć czy otworzyć, nie zastąpią spaceru po morskiej plaży. A siłownie plenerowe? Urządzenia ustawione w takiej odległości, by sobie wzajemnie nie przeszkadzać, o dziwo nawet większej niż zalecana odległość covidowa....
Dlaczego nie promowano zdrowej diety? Skoro już kazano nam siedzieć w domu, to może trochę więcej o ilościach zjadanych kalorii?
Może trochę o tym, jak uniknąć depresji? Czy rzeczywiście jedynym ratunkiem jest niewłączanie internetu i telewizji lub wyjazd w Bieszczady?
Co ma zrobić zakochany chłopak, któremu nie wolno pocałować ukochanej, bo się mogą wzajemnie zarazić?
Dostajemy informację o ilościach zarażonych. Załamujemy ręce, bo nieustannie w tym Mazowieckiem jest najwięcej. I na Śląsku też. Niedługo oba województwa się wyludnią. Dlaczego otrzymujemy tylko dane w liczbach bezwzględnych? Dlaczego nikt nas nie informuje, jaki to procent mieszkańców? Przecież wiadomo, że akurat w tych częściach naszego kraju mieszka najwięcej osób i zawsze będzie tu wszystkiego najwięcej....
Dobra, już kończę, bo za mała i za cienka jestem, by wszystko ogarnąć. Też idąc do sklepu wkładam maseczkę i tłumi ona wiele zmysłów. Być może zachoruję, być może nie. Być może wirus mnie pokona, być może uczynią to choroby współistniejące, które oczywiście mam i które wchodzą w skład chorób nieplanowanych do leczenia. W każdym razie jako pierwsza z rodziny wezmę szczepionkę na klatę i zaszczepię się. Tym samym sprawdzę, jak nasze geny reagują na słynną Astrę Zenka.
We wtorek po świętach rozsiadłam się wygodnie w fotelu i podjęłam desperacką decyzję, że do przychodni muszę się dodzwonić. Choćbym miała dzwonić pół dnia, to nie odpuszczę.
Ze spisu w telefonie wybrałam numer. Nie zdążyłam westchnąć, sygnał nie przebrzmiał do końca kiedy.... po drugiej stronie odezwała się pani. Cuda i dziwy. Naród po świętach zdrowy i niespragniony teleporad.
Ja w sprawie szczepionki...
Podałam potrzebne dane.
Czy ósmego kwietnia na szesnastą może być? - zapytała mnie pani.
Rety, coś mi tu nie gra. Przecież są kolejki, ludzie stoją godzinami przed przychodniami, systemy nie wytrzymują, elektronika siada, a ja mam ot tak, za około 54 godziny iść do przychodni, oddalonej od mego miejsca zamieszkania o ok. 500 m i dać się zaszczepić?
Tak. To prawda. Jednym słowem można bez kolejek, bez czekania, normalnie i po prostu wejść, nadstawić ramię i się normalnie zaszczepić.
I na tym kochani moją opowieść skończę. W czwartek dostanę pierwszą dawkę i różnie może być. Jak po każdym szczepieniu. Może będę gorączkować przez kilka dni. Będę leżeć, ciężko oddychać, a syn będzie wyprowadzał psa. Nie będę miała wtedy głowy do wysyłania tego tekstu, a termin ostateczny już blisko. Zatem jutro dokonam poprawek, wyeliminuję część literówek, druga część zostanie i wyślę.... A ciąg dalszy nastąpi podczas kolejnego etapu konkursu.... jakoś nie wierzę, że takowego nie będzie....
Całuję w same usta! Tak bardzo niecovidowo!
Epilog
Narodowy szpital.
Narodowa maseczka.
Narodowe święta.
Narodowe szczepienie.
Narodowa kwarantanna.
Babciu, co oznacza słowo narodowy?
Już nie wiem wnusiu.... kiedyś to było fajne słowo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz