I
jest mi smutno.... od dłuższego czasu smutno... niby powinnam
ironizować, wyśmiewać, ale jakoś brak mi energii do tego typu
działań. Po prostu chyba się podłamałam... jeszcze jakoś
chwieję się na wietrze, ale wczoraj usunęłam znajomą ze
znajomych na wiadomym portalu, bo po prostu …. nie wytrzymałam...
A cierpliwość do ludzi z reguły mam....
Jasne,
że chodzi o nienawiść. Jasne, że głównie chodzi o nienawiść
głoszoną z ambon, z miejsc, co się zowią miejscami kultu
religijnego. Z miejsca, w którym głosi się Słowo Boże, które
jak się okazuje jest tylko słowem bożym bez znaczenia....
Jeden
ze znajomych przestał chodzić do kościoła. Nie mógł pogodzić
spowiedzi z przypadkami pedofilii: „To ja mówię o moich
grzechach, a potem on może idzie sam grzeszyć z małolatem?!” -
stwierdził oburzony.
Oczywiście
jest owe „może”, ale jednak ksiądz to zawód zaufania
publicznego i jak żona cezara – powinien być bez zarzutu.
Pocieszyłam
kumpla, że nie we wszystkich religiach pnia chrześcijańskiego jest
coś takiego jak spowiedź. Niech się nie martwi. Od odpuszczania
grzechów jest Bóg, a nie podejrzany typ w czarnej kiecce.
Inna
znajoma popiera krucjatę kościoła wobec wszelkich mniejszości, bo
nie tylko o seksualną tu chodzi. Zupełnie nie dopuszcza do swego
mózgu nauk Chrystusa, który po pierwsze nakazywał kochać i
przebaczać. Jej umysł powrócił do stanu średniowiecza, kiedy
nawoływano do walki z niewiernymi (wyprawy krzyżowe) i
późniejszego palenia czarownic. Zapewne gdyby jej dano parę szczap
drewna i zapałki, podpaliłaby każdego z ruchu LGBT. Wzorem do
naśladowania jest dla niej wiadomy biskup, który krzyczał w
kościele o tęczowej zarazie. Dla niego pewnie oddałaby życie.
Wśród
przeciwników Marszów Równości i haseł równego traktowania
każdego człowieka na jednym ze zdjęć w sieci znalazłam ludzi z
nazwą mego klubu sportowego....
Smutno
mi się zrobiło.... i to bardzo....
Pamiętam
opowieści swego ojca o pierwszych, powojennych latach, kiedy klub
sportowy powstawał. Sport jednoczył ludzi. Różnych. Bo było to
na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Przybywali tu ludzie z różnych stron
Europy. Przybywali tu ludzie z różnymi życiorysami. Z Francji,
Grecji, Litwy, żołnierze AK i WiN, drobni przestępcy, szabrownicy,
komuniści, Żydzi, prawosławni.... Niemcy.... bo to nie prawda, ze
wszyscy od razu wyjechali....
I
postanowili tu żyć razem.
I
spotykali się razem na stadionie.
Czasami
sobie pomagali.
Czasami
się z siebie śmiali.
Pamiętam
przez moje mieszkanie, jeszcze w latach sześćdziesiątych,
przewijały się przeróżne osoby związane ze sportem, z ukochanym
klubem.... To właśnie dzięki temu nauczyłam się tolerancji w
stosunku do osób różniących się ode mnie ….
To
był taki symbol starożytności.... Grecy na czas igrzysk, na czas
sportowej rywalizacji zawieszali wszelkie wojny.
Dziś
ludzie posługują się klubowymi barwami w celu tępienia innych
ludzi.... Niemożliwe jest wykonanie tego, o czym nauczał Chrystus.
Niemożliwe jest powielenie schematu starożytnej Grecji.
Ktoś
niedawno powiedział mi, że nie potrafię się dostosować do
obecnych czasów. Przede wszystkim nie powinnam głosić swoich
poglądów, bo takie jakie mam, są obecnie niemodne, nie są trendy.
Jeśli już tego nie potrafię, powinnam machać ręką na wszystko.
Olewać wszystko i siedzieć cicho.
Jakoś
nie potrafię... jakoś mi smutno.... jakoś źle.... bo doczekałam
czasów pogardy.... czy doczekam czasów szacunku i miłości?
Coraz
częściej wątpię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz