niedziela, 4 sierpnia 2019

Smutek....




I jest mi smutno.... od dłuższego czasu smutno... niby powinnam ironizować, wyśmiewać, ale jakoś brak mi energii do tego typu działań. Po prostu chyba się podłamałam... jeszcze jakoś chwieję się na wietrze, ale wczoraj usunęłam znajomą ze znajomych na wiadomym portalu, bo po prostu …. nie wytrzymałam... A cierpliwość do ludzi z reguły mam....

Jasne, że chodzi o nienawiść. Jasne, że głównie chodzi o nienawiść głoszoną z ambon, z miejsc, co się zowią miejscami kultu religijnego. Z miejsca, w którym głosi się Słowo Boże, które jak się okazuje jest tylko słowem bożym bez znaczenia....

Jeden ze znajomych przestał chodzić do kościoła. Nie mógł pogodzić spowiedzi z przypadkami pedofilii: „To ja mówię o moich grzechach, a potem on może idzie sam grzeszyć z małolatem?!” - stwierdził oburzony.
Oczywiście jest owe „może”, ale jednak ksiądz to zawód zaufania publicznego i jak żona cezara – powinien być bez zarzutu.

Pocieszyłam kumpla, że nie we wszystkich religiach pnia chrześcijańskiego jest coś takiego jak spowiedź. Niech się nie martwi. Od odpuszczania grzechów jest Bóg, a nie podejrzany typ w czarnej kiecce.

Inna znajoma popiera krucjatę kościoła wobec wszelkich mniejszości, bo nie tylko o seksualną tu chodzi. Zupełnie nie dopuszcza do swego mózgu nauk Chrystusa, który po pierwsze nakazywał kochać i przebaczać. Jej umysł powrócił do stanu średniowiecza, kiedy nawoływano do walki z niewiernymi (wyprawy krzyżowe) i późniejszego palenia czarownic. Zapewne gdyby jej dano parę szczap drewna i zapałki, podpaliłaby każdego z ruchu LGBT. Wzorem do naśladowania jest dla niej wiadomy biskup, który krzyczał w kościele o tęczowej zarazie. Dla niego pewnie oddałaby życie. 

Wśród przeciwników Marszów Równości i haseł równego traktowania każdego człowieka na jednym ze zdjęć w sieci znalazłam ludzi z nazwą mego klubu sportowego....

Smutno mi się zrobiło.... i to bardzo....

Pamiętam opowieści swego ojca o pierwszych, powojennych latach, kiedy klub sportowy powstawał. Sport jednoczył ludzi. Różnych. Bo było to na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Przybywali tu ludzie z różnych stron Europy. Przybywali tu ludzie z różnymi życiorysami. Z Francji, Grecji, Litwy, żołnierze AK i WiN, drobni przestępcy, szabrownicy, komuniści, Żydzi, prawosławni.... Niemcy.... bo to nie prawda, ze wszyscy od razu wyjechali....

I postanowili tu żyć razem.
I spotykali się razem na stadionie.
Czasami sobie pomagali.
Czasami się z siebie śmiali.

Pamiętam przez moje mieszkanie, jeszcze w latach sześćdziesiątych, przewijały się przeróżne osoby związane ze sportem, z ukochanym klubem.... To właśnie dzięki temu nauczyłam się tolerancji w stosunku do osób różniących się ode mnie ….

To był taki symbol starożytności.... Grecy na czas igrzysk, na czas sportowej rywalizacji zawieszali wszelkie wojny.

Dziś ludzie posługują się klubowymi barwami w celu tępienia innych ludzi.... Niemożliwe jest wykonanie tego, o czym nauczał Chrystus. Niemożliwe jest powielenie schematu starożytnej Grecji.

Ktoś niedawno powiedział mi, że nie potrafię się dostosować do obecnych czasów. Przede wszystkim nie powinnam głosić swoich poglądów, bo takie jakie mam, są obecnie niemodne, nie są trendy. Jeśli już tego nie potrafię, powinnam machać ręką na wszystko. Olewać wszystko i siedzieć cicho.

Jakoś nie potrafię... jakoś mi smutno.... jakoś źle.... bo doczekałam czasów pogardy.... czy doczekam czasów szacunku i miłości?
Coraz częściej wątpię...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz