środa, 17 lipca 2019

Rekrutacja i rady




Mam mieszane uczucia. Dotyczące rekrutacji do szkół średnich przed tzw. podwójny rocznik. Wiem, że sposób przeprowadzenia reformy, przepraszam – tzw. reformy oświaty – jest do du... znaczy się do bani. I tu nie ma nad czym dyskutować. Ale zastanawia mnie co innego...

Ogólnie, statystycznie przygotowano w szkołach średnich więcej miejsc niż ogólna, statystyczna liczba absolwentów gimnazjów i podstawówek. 

Ogólnie nie powinno być z tym problemów.

W telewizji taki facet z takiego Chełma mówi, że dowiedziawszy się, iż w jego miejscowości w szkole X byli kandydaci do trzech klas, a planowano dwie, postanowił utworzyć ową trzecią. Stojący obok faceta minister uśmiechnął się na zasadzie „Można? Można!”.

I tu wiem, większość też wie, że nie wszędzie można. Budynki szkolne nie są z gumy. A salki katechetyczne norm nie spełniają. A nawet gdyby spełniały, to czy wiadoma firma pozwoliłaby na nauczanie w nich takiej biologii i teorii ewolucji?

Ale przyjrzyjmy się, gdzie można....

Rzeczywiście, w małych lub mniejszych miasteczkach można.
Kiedyś uczyłam w sympatycznym miasteczku, oddalonym od większego miasta o ok. 20 km, w którym ongiś funkcjonowało liceum i „zawodówka”. Kiedy byłam uczennicą, spora grupa znajomych z większego miasta, dojeżdżała właśnie do szkoły w mniejszym. Po prostu chciała się uczyć w „ogólniaku”, a nie miała szans na przyjęcie do jedynego wówczas „ogólniaka w większym. Samochodów wówczas było niewiele, ale autobusów typu „PSK” - multum. Można było sobie spokojnie dojeżdżać. Sympatyczne liceum cieszyło się dobrą sławą i wszystko grało.

Dlaczego dziś nie gra? Dlaczego nawet dziś młodzież z miasteczka nie chce kontynuować nauki we własnym środowisku?

Bo młodzi ludzie chcą za wszelką cenę wyrwać się z miasteczka. Przynajmniej na kilka lat, na czas nauki, zanim być może wrócą, by poprowadzić mleczne gospodarstwa swych rodziców. Wiem, bo o tym z uczniami rozmawiałam. Nawet nauka w „zawodówce” w dużym mieście jest dla nich atrakcyjniejsza niż w małym.

Nie mi osądzać czy to dobrze, czy to źle. Tak jest. W małych miasteczkach zawsze będzie więcej miejsc w szkołach niż w dużych. Tu zawsze lekcje będą się wcześniej kończyły. Tu zawsze klasy będą mniej liczne. W dużych miastach zawsze będzie inaczej. Ale nie wymagajmy, żeby uczniowie z Warszawy uczyli się w Jedwabnem...

Zatem statystyka ma się nijak do rekrutacji....

Druga sprawa, która ostatnio zaprząta mi umysł, to wielka dyskusja na temat czasu zatrudnienia nauczycieli. Oto pewna pani pisze, że będzie miała umowę od 1 września, ale zapowiedziano jej, iż w sierpniu ma posiedzenie Rady Pedagogicznej, Zespołu Wychowawczego, Zespołu Samokształceniowego i szkolenie BHP. I ma się na to stawić. Pani pyta, czy musi, bo przecież nie będzie jeszcze pracownikiem.

Odezwały się przede wszystkim głosy sfrustrowanych strajkiem i stosunkiem do wszelkich władz, krzyczące, że skoro nie jest pracownikiem to nie musi, bo trzeba się szanować i dość pracy bez zapłaty.
Powinnam poprzeć ową tezę, wszak też strajkowałam, ale jakoś tym razem mam opory. Wielokrotnie zaczynałam pracę w nowych dla mnie szkołach i nigdy przez myśl mi nie przeszło, że mogę na sierpniowe posiedzenia nie przyjść, jeśli umowę o pracę mam od 1 września. Takie pierwsze posiedzenia były dla mnie elementem przygotowania się do pracy....

I w tym momencie coś z innej beczki. Znajoma księgowa przez 20 lat przebywała na rencie, słusznej zresztą. Okazało się jednak, że w celu otrzymania tzw. pełnej emerytury powinna jeszcze przepracować co najmniej trzy lata. Zaczęła zatem szukać pracy. Niestety.... W czasie, kiedy znajoma przebywała na rencie, księgowość z ksiąg papierowych przeniosła się do komputera. Podstawowe pytanie, które zadawano jej przy rozmowie to w jakim stopniu zna …. i tu padały nazwy programów komputerowych stosowanych w księgowości. Oczywiście nie miała o tym zielonego pojęcia. Obiecywała, że się nauczy …. kiedy otrzyma pracę... Odpowiedź była zawsze taka sama - „ Kiedy otrzyma pani pracę, to trzeba będzie pracować, a nie uczyć się”.

I tak sobie myślę, że owe sierpniowe spotkania ze szkołą dla tych, co mają umowy od 1 września to właśnie takie przygotowanie do pracy.

Aha, zapytałam, czy jeśli mam umowę do 31 sierpnia i wiem, że już pracować w szkole nie będę, to mam uczestniczyć w owych sierpniowych szkoleniach i radach? Tak – odpowiedzieli sfrustrowani. Po co? - drążyłam temat, nie widząc sensu i logiki w swoim udziale w przygotowaniach do roku szkolnego 2019/2020.

Bo jest pani pracownikiem szkoły”.

Kochani, Nie przeginajmy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz