Naturalna łąka przy mojej działce....
Dziś
będzie o przyrodzie w mieście. Takim, no powiedzmy, normalnym
mieście, w którym wybetonowano Starówki i wybudowano blokowiska.
Typowym
przykładem betonowego rynku są dla mnie dwa rynki w Łowiczu.
Jeden, słynny trójkątny, składa się z kostki, a jakże - betonowej, i zabetonowanej
fontanny ( i to ma sens), drugi to parking wokół kościoła. Oczywiście, że betonowy! Gdzieniegdzie na obrzeżach rynków w betonowych zabudowaniach
próbują rosnąć drzewa.
Zabetonowane
drzewa są obecnie symbolem cywilizacji, bo betonuje się je
wszędzie.
Ilekroć siadam na rynku, znaczy się Starówce, w mieście, w którym mieszkam, znaczy się Łomży, przypomina mi się fragment „Władcy pierścieni – Dwie wieże”. Enty atakują wieżę Sarumana i zakład produkujący „orków”. Na cele przemysłowe zakładu na rzece wybudowano tamę. Enty, zwane drzewcami, krzyczą: „Uwolnić rzekę!” i rozwalają tamę.
Ilekroć siadam na rynku, znaczy się Starówce, w mieście, w którym mieszkam, znaczy się Łomży, przypomina mi się fragment „Władcy pierścieni – Dwie wieże”. Enty atakują wieżę Sarumana i zakład produkujący „orków”. Na cele przemysłowe zakładu na rzece wybudowano tamę. Enty, zwane drzewcami, krzyczą: „Uwolnić rzekę!” i rozwalają tamę.
Siedząc w towarzystwie zabetonowanych drzew, też sobie po cichu krzyczę: „Uwolnić drzewa!”. Cóż, moje wołanie to głos wołającego na pustyni, jak rzekł prorok Izajasz.
Ale
coś ostatnio ruszyło w ramach ekologii w miastach. Pojawiła się
moda na łąki kwietne, czyli miejsca, w których zamiast
ostrzyżonego trawnika, jest pas zieleni zbliżony do natury, czyli
polne kwiatki.
Och,
jakże byłam zachwycona fotką z rodzinnego Wałbrzycha, na której
ujrzałam maki i chabry, i jakieś stokrotkopodobne rosnące przy
jednej z miejskich dwupasmówek! I pszczółki tam się krzątały, i
muszki fruwały, i inne owady latały! I to gdzie – w mieście przy
asfaltowej jezdni! Na wiadomym portalu zaczęła się moda na zdjęcia
owych łąk kwietnych.
Ktoś postanowił obejrzeć łąkę kwietną w Łomży, bo ponoć
takowa istnieje. Nawet zrobił fotki. Okazało się, że tutejsza
łąka kwietna ma się nijak do łąk w Holandii i w Wałbrzychu.
Przypomina nieuporządkowane chaszcze. Rośnie tam bliżej
nieokreślone zielsko, mało co kwitnie. Takie coś rosnące wzbudza
oburzenie wśród mieszkańców.
Obejrzałam.
Nie da się ukryć. Tak jest. Ale... Gdyby tak spojrzeć na to
inaczej...
Moja
działka rekreacyjna z jednej strony ma las, z dwóch kolejnych zboża
na zasadzie płodozmianu. Obecnie owies i żyto. Czwarta to właśnie
łąka. Może i kwietna. O każdej porze roku wygląda inaczej. Co ja
mówię, każdego tygodnia wygląda inaczej. Praktycznie każdego
roku rosną na niej inne kwiatki. Co wiatr przyniesie, to jest.
Bywały lata, że była tylko trawa, takie chaszcze. Nie ingeruję w
to miejsce. Przyroda rządzi się tu sama.
Nie
wiem, jak robi się miejską łąkę kwietną. Być może tak, jak
robiłam swój skalniak. Oczyściłam ziemię z różnych korzeni,
zasłoniłam specjalnym tworzywem sztucznym, zasypałam tzw. czystą
ziemią i z roślinek, których nasiona fruwają w powietrzu, za moim
przyzwoleniem rośnie mi tylko skrzyp polny, który ku radości moich
włosów i paznokci, zapuścił kłącza.
Łąka
wszak ma to do siebie, że powstaje z tego, co wiatr nawieje.
Oczywiście, że można posiać maki, chabry i stokrotki. Pytanie,
czy to wiatr sam nawieje, nie przytłoczy zasianych przez człowieka
nasionek...
Nie
wiem... nie znam się.... zarobiona jestem.
Jednak
w przeciwieństwie do mieszkańców Łomży oburzonych chaszczami w
parku, mam do nich inne podejście...
Kochani,
w środku uporządkowanego, cywilizowanego, wypełnionego betonowymi
alejkami parku, mamy klasyczny przykład roślinności naturalnej.
Można tu przyjść z dzieckiem i pokazać mu, że „to” wygląda
jak polana w lesie, jak łąka przy wiejskiej drodze, jak miejsce, w
którym człowiek nie integruje. Cz zawsze wszystko musi być zgodnie
z zamiarem ludzkim? Wszystko wymierzone, zaplanowane?
A
dajmy tej przyrodzie, na tym niewielkim kawałku ziemi, popracować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz