poniedziałek, 6 maja 2019

Majowe prezenty





„Znów przyjdzie maj, a z majem bzy” - śpiewała ongiś Beata Kozidrak.... I maj przyszedł, a z majem okres prezentów. Najpierw komunijnych. Bo tak to w naszej katolickiej rzeczywistości jest, że tzw. „komunia święta” to czas ubijania interesów dosłownie przez wszystkich, którzy mogą z ową imprezą mieć coś wspólnego.

Zaczynamy więc:

Na portalach społecznościowych i handlowych ofert bez liku.

Mamy naturalne i chrzestne szukają odpowiedniej kreacji. Co ubrać? Co włożyć? Jak wyglądać? „Proszę o poradę – jak powinnam wyglądać jako ciocia starszej siostry mamy dziecka? Czy wypada też na biało?” Oczywiście, że wypada. Jeszcze wianek na głowę i można powtórnie przystąpić razem z dzieckiem do komunii, pierwszej po wielu latach.
„ Jak ubrać córkę na komunię młodszego syna szwagra mojej matki?” - pyta zatroskana mama.
„Czy wypada siedzieć w kościele w żakiecie, jeśli będzie chłodniej”
„Poszukuję sukienki bądź komplet spodnie i żakiet na komunię. Na wzrost 180 cm. Rozmiar tak między 42-44-46”.

Człowiek przerzuca post za postem na wiadomym portalu i dostaje oczopląsu. Ale to dopiero początek. 

Potem są prezenty.

I tu dopiero biznes zaczyna się kręcić. Bo idąc „na komunię” prezent musisz dać. Obojętnie czy jesteś zięciem zmarłej babci czy ojcem chrzestnym kogoś z rodziny. Handlowcy prześcigają się w reklamowaniu owych prezentów. Każdy jest ponoć odpowiedni. Najlepiej komputer najnowszej generacji lub super rower. Niektórzy kupują skutery lub quady. Ci, co nie wiedzą co dać, dają forsę. Nie, nie w kopercie. W czekoladkach z napisem „I Komunia Święta” i obrazkiem Matki Boskiej. Stoją takie pudełka w hipermarketach i wołają „Kup mnie! Kup mnie”. Na obrazku prócz Maryi, Chrystus i Jan Paweł II.
Przepraszam, czy tej trójce to się podoba? Pewnie tak, skoro żadne z nich nie reaguje, na przykład gromem z jasnego nieba, w sam środek marketu.

Znajoma ongiś kupiła chrześniakowi na komunię cztery piłki: do koszykówki, siatkówki, piłki ręcznej i nożnej, żeby w dziecku rozbudzić zamiłowanie do sportu, aby było zdrowe i sprawne. Inna, mgr filologii polskiej, podarowała zestaw słowników w formie papierowej, żeby wzbudzić zainteresowanie książką i pokazać, że drukowane są jeszcze w obiegu.

Obdarowane dzieci podsumowały, że dostały kiepskie prezenty. Obie ciocie nie są już mile widziane w rodzinach.

Jako były nauczyciel znam przypadki, kiedy rodzice zapożyczali się, by „wyprawić” dziecku komunię, a ciocie – by kupić odpowiedni prezent.

Jako były nauczyciel znam przypadki, kiedy dzieci z ubogich rodzin po tzw. „komunii świętej” unikały rozmów na jej temat. Nie miały czym się pochwalić.

Narodzie katolicki, gdzie w tym wszystkim jest Bóg? Z chrześcijaństwa tylko katolicyzm pozostał...

Druga sprawa – prezenty na Dzień Matki.

I teraz coś, co rozłożyło mnie na łopatki. Oto w lokalnym portalu pojawiła się reklama koncertu właśnie z tej okazji. Zaśpiewa znany piosenkarz tzw. starszego pokolenia. Obok napis „Kup mamie bilet!”

Nie, nie kochani, nie mam nic przeciwko temu artyście. Tyle tylko, że nie gustuję w jego twórczości. Do tego coś wiekowo mi się nie zgadzało.... on i mama.... Podczas spaceru z psem przyjrzałam się mamom, to znaczy paniom z wózkami i dziećmi. Zobaczyłam taki przedział wiekowy 25-35 lat. No dobre, mama może być tak do pięćdziesiątki, a potem to już raczej wiek babciny...bez względu na to, czy się ma wnuki, czy nie. I człowiek np. od siedmiu dziewcząt z „Albatrosa” powinien raczej dla nich być przeznaczony. Co ja mówię,  cała Budka Suflera (Cugowski ur. 1950), Lady Pank (Borysewicz ur. 1955), wspomniana wcześniej Kozidrak ur. 1960, to przecież młodzieńczy repertuar obecnych pięćdziesięciolatków, ba starszych od nich też... O Rolling Stones nie wspomnę. Dziadek Jagger ma obecnie ponad 70 lat! Wszyscy on, łącznie z Januszem Laskowskim powinni zaśpiewać z okazji Dnia Seniora.
„To że dziadki śpiewają, nie oznacza, że babcie na ich koncerty chodzą” - usłyszałam, kiedy oznajmiłam, że krzywdę zrobię synowi, jeśli bilet na wiadomy koncert mi kupi.

No tak.... już kiedyś o tym pisałam.... babci nie wypada iść na koncert rockowy, o słuchaniu rapu nawet nie wspomnę.

I chyba temat prezentów wyczerpałam. Na żadną tzw. „komunię świętą” nie jestem zaproszona, a na Dzień Matki pewnie dostanę dobry alkohol.

Aha, dlaczego piszę "tzw. komunię świętą"? Bo to o czym piszę z prawdziwą komunia świętą nie ma nic wspólnego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz