sobota, 21 grudnia 2019

To nie są czasy dla starych ludzi




Nie, zdecydowanie nie są. Już mówię dlaczego.

W tym roku urządzam w domu tylko wigilię. Wydawało by się, że sprawa lekka , łatwa i przyjemna. Wszak wystarczy tylko wziąć swoją torbę na kółkach, zajść do jakiegoś sklepu, kupić co trzeba i po kłopocie. Niestety, kłopot zaczyna się w sklepie.

Stoję na przykład przy takiej mące. I którą tu kupić? Jest ta, jest taka, jest inna. Może tę, może tamtę, może z samej góry.
Kiedyś była tylko „Wrocławska”.... Gdzie jest zatem „Wrocławska”? Tej akurat nie ma. Pani w wieku zdecydowanie młodszym bierze kilka kilogramów tamtej. No to ja też wezmę....
  • Wie pani, kiedyś była tylko „Wrocławska”... - szepczę jej do ucha.
  • A co to za mąka? - odszeptuje.
Sorry Winnetou, nie ten rocznik, nie z tych czasów. Uśmiecham się i wycofuję.

Z proszkiem do pieczenia to samo. Ten z tej firmy, tamten z tamtej. No jasne, że kiedyś był tylko jeden. Przepraszam – dwa: mały i duży – chodzi o ilość proszku w torebce. Były ciasta, do których dawano mały proszek, były też takie na dużym.
Dobra, tym razem wezmę ten na wysokości ramion. Żeby się nie schylać. Bo problemy z kręgosłupem.

I tak jest przy każdej półce. Człowiek ma kłopot. Stresuje się. A jak kupię coś niedobrego i potrawa się nie uda?

Zauważyłam, że najmniej takich kłopotów mają ludzie mniej zamożni. Tacy szukają najtańszej mąki, najtańszego proszku do pieczenia i najtańszej galaretki do sernika na zimno.

Można się też kierować modną ekologią. Nie kupować mięsa i skupić się na nabiale na przykład. Zostawić pływające karpie, kupić takie wypatroszone. Zajrzeć na stoisko z żywnością ekologiczną. Samemu zrobić wędliny bez sztucznych dodatków.

Trafiam na stoisko z alkoholem. Dobrze, wiem, że wigilia. Ale nawet Kościół Katolicki post wigilijny zniósł i wiele rzeczy można. Może więc ktoś zechce wino do kolacji? Ksiądz też je podczas mszy pije. Bez względu na to, czy post jest czy nie. Poza tym następnego dnia przychodzą koleżanki i coś mocniejszego być musi.

Przy alkoholach dopada mnie nostalgia. Ach, kiedyś to były czasy.... Wino tzw. patykiem pisane na co dzień, niemiecki „Riesling” od święta... Gdzie jest „Riesling”? Ten najbardziej przypominający czasy młodości nie w tej sieci handlowej... A procenty wysokie.... oczywiście, że „Żytnia” z kłosem …. no jest, stoi, ale już nie ten smak...
O koniaku nikt kiedyś nie marzył. Alkohol zastrzeżony na „łapówki”. O istnieniu whisky wiedzieliśmy tylko z amerykańskich filmów. Taki dziwny alkohol pity w dziwnych szklankach...
I co ja mam teraz kupić?
Łażę więc tam i z powrotem wzdłuż półek. Dobra, niech będzie. Jedno wino białe, jedno czerwone. Wszak patriotą jestem ( to nie ja, to bohater filmu „U Pana Boga za....czymś tam”).
Zmęczona, zestresowana kłopotami z doborem artykułów spożywczych, wychodzę ze sklepu. Ciągnąc torbę na kółkach, wspominam dawne dobre czasy...

Ile to ongiś było radości, jak dostało się pomarańcze! Człowiek wychodził ze sklepu z miną herosa. W domu witany był jak bohater. Jaka frajda była, że karp pływa w wannie! Jaki smak miała sałatka warzywna z majonezem „własnej roboty”! I ten wystany w kolejce schab przyrządzony ze śliwkami! Taki schab był tylko na święta.... taka sałatka też.... o pieczonym kurczaku nie wspomnę...
Dziś każdego dnia możemy sobie zrobić taki schab, takiego kurczaka, takiego karpia....

Nie, to nie są czasy dla starszych ludzi, którzy kiedyś cieszyli się z rzeczy i spraw, które dziś praktycznie nie mają żadnego znaczenia.....

Mimo tego …. WESOŁYCH ŚWIĄT!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz