Znowu w życiu mi nie wyszło…
Budka
Suflera „Sen o dolinie”
„Wiesz, nie ma o czym gadać, nie
wyszło mi w życiu, sama jestem…” – to stary tekst bardzo
często wypowiadany podczas spotkań po latach… Nie wyszło, bo
jestem sam -a, nie mam żony, nie mam męża… Gdyby był ktoś
taki, to życie by mi wyszło, a samotność jest wyrokiem
skazującym, przekleństwem…
Pokolenie moich rodziców tak uważało.
Moja, licząca ponad 90 lat ciocia, do dziś użala się nade mną,
bo jestem sama. Nadal twierdzi, że powinnam wyjść za mąż, bo tak
być powinno. Małżeństwo było świętością. Człowiek zakładał
rodzinę i żył w niej do końca. Życie było różne. Czasami ktoś
kogoś bił, czasami ktoś za dużo pił, kradł, oszukiwał. A
czasami bywało zwyczajnie, z problemami, kłopotami i wspólnym ich
rozwiązywaniem.
Moje pokolenie jest bardziej
elastyczne. Wielu osobom „w życiu nie wyszło”, wielu znajomych
jest samotnych. Tolerujemy pary bez ślubu, nie nękamy samotnych
matek. Nie pozwalamy sobie wchodzić na przysłowiowa głowę. Nie
tolerujemy pijaństwa, oszustwa i bicia. Potrafimy się przed tym
bronić. Ale nadal warunkiem powodzenia w życiu jest obecność
drugiej osoby. Jeśli jej nie ma, znaczy się – nie wyszło…
Możemy mieć piękne mieszkanie,
wspaniały ogród, cudowne dzieci, sukcesy zawodowe, zdrowe ciało…
jednak jeśli nie ma tego drugiego, tej drugiej… znaczy … nie
wyszło.
Ciekawa jestem co myśli młode
pokolenie, które w większości składa się z singli? Młodzi mają
partnerów w pracy, do łóżka, do zabawy. Zmieniają ich w
zależności od pogody i koniunktury. Nie zakładają rodzin,
tłumacząc to setką różnych powodów. Kończą 25 lat, potem 30 i
nadal są małymi chłopcami w krótkich spodenkach lub dziewczynkami
podkradającymi mamie szminkę. Ciekawe, czy w głębi serca, w
zakamarkach duszy, będąc samotnym, myślą, że coś ich omija?
Ciekawe, czy po kolejnym rozstaniu z partnerem nucą „znowu w życiu
mi nie wyszło”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz