niedziela, 1 grudnia 2019

Znowu w życiu mi nie wyszło....




Znowu w życiu mi nie wyszło… 
          Budka Suflera „Sen o dolinie”

„Wiesz, nie ma o czym gadać, nie wyszło mi w życiu, sama jestem…” – to stary tekst bardzo często wypowiadany podczas spotkań po latach… Nie wyszło, bo jestem sam -a, nie mam żony, nie mam męża… Gdyby był ktoś taki, to życie by mi wyszło, a samotność jest wyrokiem skazującym, przekleństwem…

Pokolenie moich rodziców tak uważało. Moja, licząca ponad 90 lat ciocia, do dziś użala się nade mną, bo jestem sama. Nadal twierdzi, że powinnam wyjść za mąż, bo tak być powinno. Małżeństwo było świętością. Człowiek zakładał rodzinę i żył w niej do końca. Życie było różne. Czasami ktoś kogoś bił, czasami ktoś za dużo pił, kradł, oszukiwał. A czasami bywało zwyczajnie, z problemami, kłopotami i wspólnym ich rozwiązywaniem.

Moje pokolenie jest bardziej elastyczne. Wielu osobom „w życiu nie wyszło”, wielu znajomych jest samotnych. Tolerujemy pary bez ślubu, nie nękamy samotnych matek. Nie pozwalamy sobie wchodzić na przysłowiowa głowę. Nie tolerujemy pijaństwa, oszustwa i bicia. Potrafimy się przed tym bronić. Ale nadal warunkiem powodzenia w życiu jest obecność drugiej osoby. Jeśli jej nie ma, znaczy się – nie wyszło…

Możemy mieć piękne mieszkanie, wspaniały ogród, cudowne dzieci, sukcesy zawodowe, zdrowe ciało… jednak jeśli nie ma tego drugiego, tej drugiej… znaczy … nie wyszło.

Ciekawa jestem co myśli młode pokolenie, które w większości składa się z singli? Młodzi mają partnerów w pracy, do łóżka, do zabawy. Zmieniają ich w zależności od pogody i koniunktury. Nie zakładają rodzin, tłumacząc to setką różnych powodów. Kończą 25 lat, potem 30 i nadal są małymi chłopcami w krótkich spodenkach lub dziewczynkami podkradającymi mamie szminkę. Ciekawe, czy w głębi serca, w zakamarkach duszy, będąc samotnym, myślą, że coś ich omija? Ciekawe, czy po kolejnym rozstaniu z partnerem nucą „znowu w życiu mi nie wyszło”…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz