piątek, 13 grudnia 2019

Ale wkoło jest wesoło!




Tak, wiem. Ostatnio mój blog leży i kwiczy, bo nie piszę. Myślałam, że już schodzę z tego świata albo do drzwi puka pan Alzheimer. Chyba jednak jest inaczej.
Życie przerasta kabaret, a nawet filmy Barei. Do tego co się wokół dzieje, moje teksty mają się nijak. Nie potrafię odpowiednio skomentować poczynań ludzi w tym kraju. Są lepsi ode mnie!
Dziś jednak usiadłam przy klawiaturze i palce same zaczęły stukać. Od kilku dni budzę się z u śmiechem i z nim zasypiam. A w dzisiejszych czasach to nie jest łatwe.

Zacznijmy od sprawy najsłynniejszego obecnie w Polsce Mariana i wcale nie jest to Marian Paździoch. Ten na ksywę „Kryształowy” lub „Pancerny”. Obecna gwiazda polskiej sceny politycznej jest jak wiadomo szefem Najwyższej Izby Kontroli. Zanim nim został, miał kontakty ze światem przestępczym. Ponoć.

Wykryli to dziennikarze, ponieważ uprawnione do wykrycia wszelkich nieprawidłowości organa państwowe CBA, CBŚ czy jakiś tam ABW nie posiadały dostatecznej wiedzy.

(Akurat jestem na etapie oglądania „Gry o tron”, najbardziej politycznego ze współczesnych seriali. Jest tam niejaki Varys, członek rady królewskiej, który zajmuje się zawodowo szpiegowaniem i wie wszystko o wszystkich – wzór do naśladowania dla wszystkich z wyżej wymienionych urzędów).

Nie powiem, początkowo byłam wściekła, bo Mariana bronili wszyscy jego kumple, którzy moimi kumplami nie są. Ale wraz z rozwojem wypadków, moja wścieklizna przeradzała się w obojętność, by na dzień dzisiejszy wybuchnąć śmiechem.

Jak wiemy, kumple kazali Marianowi zwijać interes, pakować manatki i wynosić się z NIK-u, najlepiej do tego hotelu na godziny, który prowadzili jego (ponoć) kumple.
I wtedy Marian pokazał wszystkim.... dobrze, będzie grzecznie.... gest Kozakiewicza.
Zaczęłam się uśmiechać.
Z „Kryształowego” przerodził się w „Pancernego” i rozpoczął swoją pracę, czyli zaczął szukać haków na tych, co kazali mu się pakować. Jak na NIK przystało.
Sytuacja zrobiła się skomplikowana. Jedna z telewizji usiłowała nawet wykonać wykres pokazujący strzałkami zależności między „Pancernym” a taką na przykład prokuraturą czy ministerstwem takiej na przykład sprawiedliwości.
Wykres był zagmatwany i nieczytelny.
Wystraszenie, przerażeni, strwożeni i zestrachani kumple, dla których „Pancerny” już kumplem nie był, zaczęli szukać ludzi odpowiedzialnych za postawę byłego kumpla.

Jeden z nich, którego nazwisko pochodzi od dynastii władającej Polską w pierwszej połowie XVIII wieku, a byli to Sasi (lud pochodzenia germańskiego, osiadły w średniowieczu w Westfalii i Dolnej Saksonii), powiedział, że winni są ci, co to z Marianem nie mieli nic wspólnego, czyli partyjna opozycja.

Inni zgodnym chórem twierdzą, iż winę ponoszą dziennikarze i pewnie cykliści. Ktoś powiedział, że macały w tym wszystkim palce dziewczynki z hotelu na godziny. Był ponoć nawet apel do „Pancernego”, żeby podał się do dymisji, bo prezes jest chory.
Teorii spiskowych multum.
I dlatego się śmieję.

Drugi powód do nieustającego śmiechu też mam. Oto w mieście Łomża trzeciego grudnia rezygnację z funkcji złożył dyrektor szpitala. Rada Społeczna tegoż szpitala przyjęła ją piątego grudnia. Dyrektor ma być dyrektorem do końca stycznia.
Na miejscowych forach lekko się zagotowało. Kto na miejsce dyra? Padało konkretne nazwisko, którego strach się bać.
Tymczasem dwunastego grudnia Polskę obiegła wiadomość, że była poseł Ziemi Łomżyńskiej, która zasłynęła fotką z niepełnosprawnymi, została powołana na kierownika Działu Kontraktowania i Nadzoru Świadczeń Medycznych.

I ponownie się uśmiałam.

Przez półtora miesiąca pani będzie się uczyła kierowania, kontraktowania i nadzoru.... A potem stanie do konkursu na szefa....

Mission impossible? Tom Cruise wielokrotnie udowodnił, że wszystko jest możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz