Rok 2020 upłynął pod znakiem pandemii wirusa zwanego koroną, ze względu na swój wygląd, który widzieli tylko uczeni i badacze. W Polsce dołączył do niego Strajk Kobiet, który stawał w obronie praw kobiet, sprawa pewnego kardynała, który stawał z kolei w obronie Kościoła oraz Marszu Niepodległości, który walczył o niepodległość, diabli wiedzą czyją.
Na tle tych wydarzeń rodziły się teorie spiskowe.... oto niektóre z nich....
Do najczęściej powtarzanych i rozwijanych teorii spiskowych należy teoria o zagrożeniu szczepiennym, czyli dać się szczepić na wirusa, zwanego koroną, czy odpuścić sobie, bo to i tak nic nie da.
Na początku pandemii rozwijano teorię o zawartym, w planowanych wówczas szczepionkach, mikroczipie. Było to urzeczywistnienie wizji z filmu „Interkosmos”. Film ten opowiada o podróży pilota wojskowego w zminiaturyzowanej łodzi podwodnej wewnątrz ciała człowieka. Facet sobie tam pływał, oglądał wątrobę, serce, a nawet odkrył, że jest w ciąży. To znaczy nie on, ale jego ukochana, gdyż w wyniku wymiany płynów, w postaci bodajże kichnięcia, znalazł się w kobiecym ciele.
W sumie źle by nie było. Nawet gdzieś napisałam, że dobrze byłoby mieć taki czip w sobie. Zwłaszcza podczas praktykowania medycyny telefonicznej. Taki lekarz pierwszego kontaktu miałby na monitorze wszystkie nasze narządy i wiedziałby, gdzie na przykład taki rak się umiejscowił... w wątrobie.... w żołądku.... Jakiej jest wielkości.... jeszcze leczyć czy już zaklepywać miejsce w chłodni zakładu pogrzebowego... bo wiadomo, pandemia, dużo ludzi umiera...
Już dobrze.... już przestaję....
Taki czip mógłby również wyjaśnić przyczynę innych, mniej oczywistych chorób leczonych w fazie początkowej, oczywiście telefonicznie. Gdybym go miała, być może nie trafiłabym latem do szpitala... Niestety, trafiłam, zrobiono mi wszystkie możliwe badania i nie znaleziono żadnych przyczyn uniemożliwiających mi wówczas egzystencję wśród zdrowych.
W sumie wyzdrowiałam i też nie wiem dlaczego.
Jednak większość z moich znajomych nie chce takiego mikroczipa u siebie. Powołuje się na inny film - „Apollo 13”. Uwięziony, wraz z kumplami, w statku kosmicznym na orbicie Tom Hanks w przypływie emocji usuwa ze swego ciała wszelkie rurki, napy i czujniki rejestrujące pracę jego organów wewnętrznych. Oczywiście wszystko jest widziane i rejestrowanie w NASA w Huston i wszyscy mogą śledzić takie serce Toma Hanksa na przykład. Ów więc krzyczy, że chce trochę prywatności w ciężkich czasach.
Cóż, są tacy co lubią rozmawiać o stanie swojej wątroby, są tacy co nie. W końcu choroba to prywatna sprawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz