film na dziś "Czas Apokalipsy"
Tak, wiem, dziś w nocy wyszła
specustawa o wyborach. Tak, wiem, nie przewidziałam tego. Tak, wiem,
powinnam się do tego ustosunkować.
A gów... !
Wszystko to jest gów.... i nie będę
o tym pisać!
Mój blog nie będzie śmierdział!
Przejdźmy do wczorajszego dnia. To był
rzeczywiście taki spokojny dzień przed burzą. Koleżanka poszła
na działkę i zadzwoniła do mnie stamtąd.
„Jaki wirus? Jaka korona? Przyroda
budzi się do życia. Jakiś ptaszek z pięknym dzióbkiem chodzi za
mną. Pączki na drzewkach robią się zielone. Świeci cudowne
słońce. Jest pięknie. Jest cudownie!”
Rzeczywiście, przyroda ma za nic
małego, wrednego hitlerka i robi to, co do niej w marcu należy –
budzi się do życia. Pod moim blokiem nieśmiało odzywa się bez.
Krzew parkowej porzeczki (tak nazwał go sąsiad) też zaczyna się
zielenić. O trawie nie wspomnę, bo ona cały czas jest zielona....
Nie zdążyła odpocząć, bo zima była jaka była.
Natomiast totalnie zwariowały moje
doniczkowe „grudniki”. Kwitnie kolejny.
Z powodu byle jakiej lub praktycznie
bez zimy moja sunia Kulka traci niewiele sierści. W poprzednich
latach musiałam ją wyczesywać na dworze, a mieszkanie odkurzać
nawet dwa razy dziennie.
Słowem, jak wyeliminujesz wiadomości
o zarazie, świat jest normalny. Ktoś w ramach czarnego humoru
napisał, że na tej planecie wirus eliminuje tylko człowieka.
Reszty nie rusza. Reszta jest odporna.
Ktoś również napisał, że osoby
posiadające domowe zwierzęta są bardziej odporne na różne
wirusy, bakterie i tego typu zarazki. Zobaczymy, zobaczymy....
A teraz temat przewodni rozmyślań w
spokojny dzień.
Czy wierzycie w cyferki podawane
codziennie? Cyferki o ilości chorych i zmarłych? Ja – nie. Czasy
mamy jak za PRL-u, czyli dane też takowe. Wtedy w pewnym momencie
byliśmy jedną z gospodarczych potęg świata. Wiem, pamiętam, bo
uwierzyłam.
Teraz nie wierzę.
Ale....
Zawsze jest jakieś ale....
W latach sześćdziesiątych USA
prowadziło wojnę w Wietnamie. Ówczesna telewizja pokazywała z
namaszczeniem, jak amerykańscy chłopcy giną za amerykański styl
życia w azjatyckiej dżungli. Miało to pokazać bohaterstwo walczących i podnieść naród na duchu,
który z kolei miał popierać słuszne działania rządzących.
Efekt był zupełnie inny. Przez Stany Zjednoczone przetoczyła się
fala protestów. Antywojenne demonstracje były tłumione przez
władzę, ale nie ustawały.
W 1990 roku, kiedy rozpoczęła się
operacja „Pustynna Burza” - wyzwolenie zajętego przez Irak
Kuwejtu – o działaniach militarnych było …. cicho. Wiadomo
było, że są, ale jakie i kto w nich uczestniczy – nic. O
kolejnych latach wojny w tej części świata do dziś niewiele
wiemy.
W ubiegłym roku pokazałam
gimnazjalistom film „Przerwana misja” Petra Aleksowskiego o
Polakach walczących w Afganistanie, którzy zostali kalekami.
Najpierw zapytałam uczniów, co wiedzą o polskim kontyngencie
wojskowym w tamtej części naszej planety. Coś tam słyszeli, ktoś
oglądał film „Karbala”....
Rok temu chyba po raz pierwszy
widziałam na lekcji młodzież oglądającą film dokumentalny z tak
dużym zainteresowaniem....
Dobrze czy źle, że nie wiedzieli o
rodakach tracących życie i zdrowie w dalekich krainach?
Dobrze czy źle, że być może nie
znamy dziś prawdziwych danych o wirusie?
Przyjmując, że obecnie
podawane są sfałszowane, co zmieniałaby liczba prawdziwa?
Wczoraj przez telefon moja córka
ryknęła mi, że nie chce rozmawiać o wirusie. Ma go na co dzień.
Ma go pod ręką.
Tak więc....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz