film na dziś "Grease"
Zacznę od najważniejszego. Chodzi
oczywiście o przesławne wybory prezydenckie.
Kochani, ich nie
będzie. Rządzący po prostu celowo i z premedytacją wnerwiają
naród będący w opozycji do nich. Wysyłają również sygnał
niepokoju do swego elektoratu. Parę dni przed wyborami ogłoszą, że
wyborów nie ma i prędko nie będzie. Okażą w tym momencie litość
dla całego narodu, opozycji też oraz udowodnią, że słuchają
głosu ludu. I naród to kupi. Może nie cały, ale część tak! I
będzie to ta cześć, która zagłosuje na …. wiadomo kogo. I w
ten sposób wiadomo kto wygra.
Jest jeszcze jedna opcja. - rządzący
są tak mocno wierzący, iż wierzą w cud uzdrowienia narodu do 10
maja.
Zaraz, zaraz, ale czy to jest teraz
rzeczywiście najważniejsze?
Może mnie, siedzącej w domu już się
w głowie miesza? Czy naprawdę nie ma ważniejszych spraw?
Oczywiście, że są. Wszyscy wiemy
jakie. Trzeba pokonać małego, wrednego hitlerka.
Rządzący ogłosili kolejne zakazy i
nakazy. Nie ruszają mnie. Mam psa, wychodzić muszę. Wyszłam około
21.00. Pusto. Tylko gdzieniegdzie tacy jak ja – psiarze. Jeden
oddalony od drugiego o ….. jakieś 50 do 100 metrów. Zastanawiam
się, czy ktoś obecnie monitoruje, ile z osób posiadających psy
jest nosicielem hitlerka, ile choruje, ile jest zdrowych. Pozornie
powinniśmy być w lepszej kondycji niż ci, co muszą siedzieć w
domu. Wszak wychodzimy na świeże powietrze, mamy trochę ruchu,
może w przypadku ataku – przeżyjemy?
A powietrze jest super. Wczoraj w dzień
chłodno, ale piękne bezchmurne niebo, wieczorem lekki mrozik. Aż
chciało się oddychać pełną piersią. Tradycyjnie spędziłam
godzinę na balkonie wystawiając twarz do słońca.
Jedna z moich czytelniczek
zaproponowała, by zająć się tematem „Kto może coś kupić do
zjedzenia na następny tydzień?”.
Zacznę inaczej. Nie ma to jak
pokolenie wychowane na kolejkach z lat osiemdziesiątych, czyli takie
jak ja. W domu zawsze coś do żarcia jest. Kiedy ogłoszono narodową
kwarantannę, stwierdziłam, że na przez dwa tygodnie z głodu nie
umrę. Ale jak narzucę sobie dietę odchudzającą, co w moim
przypadku byłoby wskazane, przeżyję nawet trzy tygodnie.
Gorzej z tymi, co kupują jedzenie z
tygodnia na tydzień.
Rzeczywiście, nie mają wyjścia jak
skorzystać z pomocy innych. Co ja bym zrobiła?
Najpierw skontaktowałbym się z
rodziną i znajomymi. „Robisz zakupy dla siebie? Zrób i dla
mnie!”. Gdyby to zawiodło, kontakt poprzez internet „Kto zrobi
zakupy starszej pani?”. W Łomży jest taka grupa na wiadomym
portalu, na którym można napisać o swoim problemie lub zaproponować
pomoc.
Można jeszcze wesprzeć lokalnych
restauratorów, którzy oferują jedzenie na wynos. Dzwonisz, przywożą...
Jest szansa, ze z głodu nie pomrzemy.
Tak więc myśląc, analizując
spaceruję z sunią po opustoszałym osiedlowym skate parku....
Nagle, po ścieżce rowerowej obok mnie przelatuje wichura, tornado
czy jak to zwał tak zwał. Postać na rolkach. Zasuwa w tempie F1.
Podczas kiedy ja idę krokiem normalnym, postać mija mnie ze trzy
razy, znaczy się robi trzy kółka. Mój pies, który zwykle na
rolkowiczów i rowerzystów szczeka, tym razem nie ma szans.
Za czwarty razem osoba staje. Dotyka
czapki i rozpoczyna rozmowę telefoniczną. O proszę, słuchawka w
uszach. Przyglądam się. Nastolatka. Normalna nastolatka.
Podejrzewam, że nie wytrzymała siedzenia w domu. Wyszła nocą na
rolki i śmiga szybciej od wiatru. Dla relaksu, dla wyładowania
energii. Pieszy patrol policyjny jej nie dogoni.
Teraz stoi, słucha i wreszcie
odpowiada: „Mam to gdzieś. Sprawdzian mogę poprawić. W żadne
pierdo.....ne projekty nie będę się bawić. Nie przeszkadzaj mi.
Mam ważniejsze sprawy na głowie niż szkoła!”.
Rozłączyła się i pomknęła
dalej....
Szalona? Normalna?
Sama nie wiem.... Wróciłam do domu,
wypiłam ostatnie piwo.... Cholera, czy w ramach pomocy ktoś kupi mi
jakiś sześciopak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz