środa, 25 marca 2020

Narodowa kwarantanna XIII – Wybory i nastolatka


film na dziś "Grease"

Zacznę od najważniejszego. Chodzi oczywiście o przesławne wybory prezydenckie. 

Kochani, ich nie będzie. Rządzący po prostu celowo i z premedytacją wnerwiają naród będący w opozycji do nich. Wysyłają również sygnał niepokoju do swego elektoratu. Parę dni przed wyborami ogłoszą, że wyborów nie ma i prędko nie będzie. Okażą w tym momencie litość dla całego narodu, opozycji też oraz udowodnią, że słuchają głosu ludu. I naród to kupi. Może nie cały, ale część tak! I będzie to ta cześć, która zagłosuje na …. wiadomo kogo. I w ten sposób wiadomo kto wygra.

Jest jeszcze jedna opcja. - rządzący są tak mocno wierzący, iż wierzą w cud uzdrowienia narodu do 10 maja.

Zaraz, zaraz, ale czy to jest teraz rzeczywiście najważniejsze? 

Może mnie, siedzącej w domu już się w głowie miesza? Czy naprawdę nie ma ważniejszych spraw?

Oczywiście, że są. Wszyscy wiemy jakie. Trzeba pokonać małego, wrednego hitlerka.

Rządzący ogłosili kolejne zakazy i nakazy. Nie ruszają mnie. Mam psa, wychodzić muszę. Wyszłam około 21.00. Pusto. Tylko gdzieniegdzie tacy jak ja – psiarze. Jeden oddalony od drugiego o ….. jakieś 50 do 100 metrów. Zastanawiam się, czy ktoś obecnie monitoruje, ile z osób posiadających psy jest nosicielem hitlerka, ile choruje, ile jest zdrowych. Pozornie powinniśmy być w lepszej kondycji niż ci, co muszą siedzieć w domu. Wszak wychodzimy na świeże powietrze, mamy trochę ruchu, może w przypadku ataku – przeżyjemy?

A powietrze jest super. Wczoraj w dzień chłodno, ale piękne bezchmurne niebo, wieczorem lekki mrozik. Aż chciało się oddychać pełną piersią. Tradycyjnie spędziłam godzinę na balkonie wystawiając twarz do słońca.

Jedna z moich czytelniczek zaproponowała, by zająć się tematem „Kto może coś kupić do zjedzenia na następny tydzień?”.

Zacznę inaczej. Nie ma to jak pokolenie wychowane na kolejkach z lat osiemdziesiątych, czyli takie jak ja. W domu zawsze coś do żarcia jest. Kiedy ogłoszono narodową kwarantannę, stwierdziłam, że na przez dwa tygodnie z głodu nie umrę. Ale jak narzucę sobie dietę odchudzającą, co w moim przypadku byłoby wskazane, przeżyję nawet trzy tygodnie.

Gorzej z tymi, co kupują jedzenie z tygodnia na tydzień. 

Rzeczywiście, nie mają wyjścia jak skorzystać z pomocy innych. Co ja bym zrobiła?

Najpierw skontaktowałbym się z rodziną i znajomymi. „Robisz zakupy dla siebie? Zrób i dla mnie!”. Gdyby to zawiodło, kontakt poprzez internet „Kto zrobi zakupy starszej pani?”. W Łomży jest taka grupa na wiadomym portalu, na którym można napisać o swoim problemie lub zaproponować pomoc.
Można jeszcze wesprzeć lokalnych restauratorów, którzy oferują jedzenie na wynos. Dzwonisz, przywożą...

Jest szansa, ze z głodu nie pomrzemy.

Tak więc myśląc, analizując spaceruję z sunią po opustoszałym osiedlowym skate parku.... 

Nagle, po ścieżce rowerowej obok mnie przelatuje wichura, tornado czy jak to zwał tak zwał. Postać na rolkach. Zasuwa w tempie F1. Podczas kiedy ja idę krokiem normalnym, postać mija mnie ze trzy razy, znaczy się robi trzy kółka. Mój pies, który zwykle na rolkowiczów i rowerzystów szczeka, tym razem nie ma szans.

Za czwarty razem osoba staje. Dotyka czapki i rozpoczyna rozmowę telefoniczną. O proszę, słuchawka w uszach. Przyglądam się. Nastolatka. Normalna nastolatka. Podejrzewam, że nie wytrzymała siedzenia w domu. Wyszła nocą na rolki i śmiga szybciej od wiatru. Dla relaksu, dla wyładowania energii. Pieszy patrol policyjny jej nie dogoni.

Teraz stoi, słucha i wreszcie odpowiada: „Mam to gdzieś. Sprawdzian mogę poprawić. W żadne pierdo.....ne projekty nie będę się bawić. Nie przeszkadzaj mi. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż szkoła!”.

Rozłączyła się i pomknęła dalej....

Szalona? Normalna?

Sama nie wiem.... Wróciłam do domu, wypiłam ostatnie piwo.... Cholera, czy w ramach pomocy ktoś kupi mi jakiś sześciopak?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz