środa, 18 marca 2020

Narodowa kwarantanna VI – Nuda


                 film na dziś "Potop"

Wczorajszy dzień rozpoczęłam od przeliczania dawki leku dla swojej suni. Normalna procedura po ataku padaczki. Tabletka, którą posiadam to 100 mg, jej średnica – 1cm. Ten centymetr kroiłam do tej pory na osiem części, bo pies przyjmował 2x12,5 mg, dziennie – 25 mg. Teraz trzeba zwiększyć dawkę o połowę.
Jako, że jestem specjalistką od nauk humanistycznych i na bank mam dyskalkulię, przeliczenie było dla mnie matematyką większą.
No nie, bardziej się tej tabletki nie da pokroić. Trzeba zmienić sposób dawkowania. Na noc – 25 mg, czyli jedna czwarta tabletki, a na dzień – 12,5 mg czyli owa jedna ósma. Krojenia będzie mnie. Wiem, że najlepiej gdyby były takie dawki bez potrzeby krojenia, ale przez ostatnie pół roku mój, to znaczy Kulki, lekarz nie mógł ich w hurtowni namierzyć. Wypisywał zatem receptę, a ja kupowałam luminal w normalnej aptece. Mam co prawda kilka listków z dawką odpowiednią, ale trzymam je na czas okoliczności niesprzyjających krojeniu. Tak podróż na przykład. Taki pobyt na działce na przykład. Teraz można kroić 1 cm na kilka części.
I co was obchodzi moje krojenie? Pewnie, że nic. Ale dzień szósty minął …. nudnie. No nic się nie działo.

Dwie prawie godzinne rozmowy z koleżankami dotyczyły co prawda epidemii, ale polegały głównie na powtarzaniu: „ …. no, u mnie tak samo.... oczywiście, że tak jest.... jak najbardziej prawidłowe działania.....” Każda z nas siedzi w domu i ogląda świat z okna, sieci i telewizji. Ja ponoć mam najlepiej, bo wychodzę z psem.

I co robić w ten nudny czas?

Przejrzałam światową mapę koronawirusa... Jak, do przysłowiowej chol.... dostał się on do z Chin do Włoch.... Dlaczego nie zamieszkał najpierw w takiej Rosji. Mongolii czy Kazachstanie? Tam miał bliżej.... Tworzyć kolejne teorie spiskowe?

Synowa przysłała kolejne filmiki z wnusiem. Rety, on już chodzi! Nie widziałam maleństwa przez miesiąc.... najpierw trzytygodniowy urlop na Rodzinnej Ziemi, teraz przymusowe oddalenie z powodu wirusa.... Chol.... uciekną mi dwa miesiące z jego życia.... Jasne, że po tym czasie zapomni jak babcia wygląda.... Smutno mi się zrobiło.

Tych, co siedzą w domu informuję, że krzewy pod moim oknem puszczają zielone pąki. Wiosna idzie.

Tych, co wychodzą z psami proszę o sprzątanie gówna! Zauważyłam, że jest go coraz więcej. I są to gówna duże! Na pewno nie po yorkach! Rozumiem, że chcecie jak najszybciej wyprowadzić psa i zamknąć się w domu, ale to nie oznacza, że trawnik ma być pokryty odchodami!

Tych, co usychają w domach z nudów, informuję, że mój kolega z powodu zamknięcia biblioteki zaczął na nowo czytać Sienkiewicza, bo tylko to ma w domu. Można? Można! Z tego powodu obejrzałam pierwszą część "Potopu". A jak! Można ponownie przebrnąć przez prawie trzy godziny walki, chwały, miłości i  pięknych koni? Można!

A teraz coś pozytywnego, zwłaszcza dla mieszkańców Podlasie... - wczoraj niestety, twierdza padła. Jest pierwszy stwierdzony przypadek wirusa...

Oto w Warszawie jest taki fajny młody muzyk który zapatrzył się na filmiki z Włoch i postanowił zaszczepić na polski grunt muzyczną imprezę na balkonie. Michał miał latem koncert w Łomży. Jako, że nie jestem specem od muzyki, bardziej zwróciłam uwagę na jego starania o przebieg koncertu, przygotowania i …. skromność. Oby taki pozostał. Posłuchajcie, obejrzyjcie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz