poniedziałek, 16 marca 2020

Narodowa kwarantanna – czwarty dzień minął...


Film na dziś - "Hobbit - niezwykła podróż"

Dopiero czwarty? Dziś jest piąty? Rety, myślałam, że to dziesiąty... czyżby dopadał mnie kryzys?
Dobrze, najważniejsze, że żyję.

Wczorajszy dzień zaczął się od kawy i zakończenia książki Olgi Tokarczuk „Dom dzienny, dom nocny”. W sumie fajna. Znajome dolnośląskie nazwy miast i miasteczek, swojskie słowa w stylu „poniemieckie” i historie, które doskonale rozumiem... wszak jestem wałbrzyszanką, a Nowa Ruda i Kłodzko (po niemiecku Glatz) są mi znane.
Słowem, Olga wiernie oddała klimat moich rodzinnych ziem.

Potem zerknęłam w internet, żeby zobaczyć co na świecie.

Przeżyłam rozczarowanie. Pozytywne. Byłam pewna, że sieć pełna będzie fotek i relacji z kościołów. Ludzie będą wrzucać wieści o niesfornym narodzie udającym się tłumnie do świątyń. Proboszcze (proboszczowie) będą mówić i pisać o kościele jako szpitalu polowym, a biskupi namawiać do zbiorowych modłów o zniknięcie wirusa.
Tymczasem nic takiego się nie działo. Naród posłuchał i zbiorowo nie chciał się modlić. Msze były w telewizji i w internecie.

I bardzo dobrze. Nareszcie zauważono, że Bóg jest wszędzie.

Na nic więc się zdała moja propozycja filmowo-książkowa, czyli „Imię róży”....

Postanowiłam jednak trwać nadal w klasyce. Włączyłam „Na wschód od Edenu”- 1955, a potem „Powiększenie” - 1966.
Sorry kochani.... nie jestem w stanie przekonać się do filmów pierwszego typu, zwłaszcza amerykańskich. O amerykańskiej literaturze też nie wspomnę. Nie dociera do mnie „Moby Dick”, Steinbeck ani Faulkner. Jedynie Hemingway podbił moje serce.
"Powiększenie" przed wielu, wielu laty wzbudziło moje ogromne zainteresowanie. Dziś.... niestety.... jakoś mnie nie porwało. Może to nie czas na filozoficzne dzieła o roli sztuki w życiu człowieka? 
Wieczorem z przyjemnością obejrzałam „Hobbita – niezwykła podróż”. Trochę odpoczynku po wzniosłych dziełach się należy. Zwłaszcza, że wczoraj nawiązałam kontakt z innymi ludźmi. 

Oczywiście, że telefoniczny.

Pierwsza koleżanka była w optymistycznym nastroju. Powiedziała, że nie ma się czym przejmować, bo będzie jeszcze gorzej. Ona od kilku lat ma domową kwarantannę, bo opiekuje się chorą, leżącą mamą.

Druga była przerażona. Po pierwsze pracuje w sklepie, do którego przychodzą różni ludzie. Niektórzy kaszlą, niektórzy pociągają nosem, niektórzy roztaczają wizje apokaliptyczne głośno i długo mówiąc. A nie zdają sobie sprawy, że przez takie gadanie kropelki wirusa też mogą się przemieszczać. Bierz człowieku te pięć bochenków chleba i milcz w sklepie! Po drugie koleżanka ma widok  z domu na dyskont. Każdego ranka trwa tam walka o koszyki, a każdego wieczora przyjeżdżają auta z nową dostawą. Dziki tłum nadal wykupuje, nie licząc się z faktem, że w tłumie o wirusa łatwiej.

Najbardziej zaskoczyła mnie córka. Oznajmiła, że wirus to broń biologiczna. Ktoś chciał wyeliminować Chińczyków, ale nie wziął pod uwagę, że zaraza rozniesie się po całym świecie. Dziwne, specjalistą od teorii spiskowych jest syn....

W każdym razie, nie da się ukryć, mamy wojnę. Taką na miarę XXI wieku. Nie trzeba armat, bomb atomowych i rakiet dalekiego zasięgu, by zlikwidować część ludzkości.

I kiedy wydawało się, że dzień będzie w sumie nudny i niczego nowego nie wnoszący, odezwał się internet i kolejny etap walki o łomżyński szpital.
Wdałam się w pisemną dyskusję z koleżanką, osobą spokojną, logiczną i dobrze ułożoną. Do tej pory. Przekształcenie szpitala w zakaźny sprawiło, że wybuchała emocjami. Negatywnymi oczywiście. Tak jak większość obecnych na portalach mieszkańców Łomży roztaczała apokaliptyczne wizje chorób, na które wymrze miasto, jeśli nie będzie miało szpitala. „A co będzie, jak dostaniesz zawału, karetka na czas nie dojedzie i nie zdążysz do szpitala w innym mieście?” - pytała. Akurat zawał to najmniejszy problem. Mieszkam sama z psem, ten po karetkę nie zadzwoni. I obojętne mi, czy najbliższa kardiologia będzie w Zambrowie, Ostrołęce czy Nowym Jorku.... na nic mi się nie zda.
To miał być oczywiście żart w postaci czarnego humoru. Koleżanka nie załapała. Skończyłam rozmowę.

Długo nie mogłam zasnąć....

Dziś rano wyprowadzając psa, usłyszałam klaksony. Pod szpitalem trwał protest mieszkańców.... 

Ale o tym poczytacie i posłuchacie dziś w mediach ogólnopolskich....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz