film na dziś "Truman show"
Ostatnio namnożyło mi się tematów.
Znajomi podesłali. Nawet zapisałam w kalendarzu. Odręcznie. A co, zdarza mi się jeszcze zapisywać coś odręcznie. I nawet potem
potrafię rozczytać.
Zatem zacznijmy.
Z kronikarskiego
obowiązku melduję, że zmieniłam czas codziennego spaceru z psem.
Do tej pory wychodziłam w samo południe. Bo to najcieplej i tak
fajnie kojarzy się z westernem, czyli ze starymi, dobrymi
czasami....
Teraz wychodzę ok. 20.30. Dlaczego?
Powód jest jasny – w samo południe sporo ludzi wychodzi. I to nie
tylko z psami. Ludzie po prostu myślą, że nie ma innych ludzi i
łażą. No to ja będę łazić nocą. Jest całkiem nieźle.
Mrozik. Świeże powietrze. Ludzi – zero. No, czasami ktoś
przemknie chyłkiem.
Spędzam również około godziny na
balkonie. Wietrzę się. Czasami zerkam co na dole, na ulicy.
Osiedlowa silna grupa pod wezwaniem nadal spotyka się oczywiście w
grupie cztero lub pięcioosobowej i ma małego, wrednego hitlerka
gdzieś.
Sąsiad od czasu do czasu gra na
akordeonie. Odwdzięczam mu się muzyką ze starych winyli. Sąsiadka
nadal po ósmej rano śpiewa nabożne pieśni. To ważne. Jest już
wiekowa. Jeśli któregoś ranka jej nie słyszę, zaczynam się
martwić. Również mam nadzieję, że modli się także za takiego
niedowiarka jak ja.
Dzień wczorajszy był pogodny. Pięknie
ładują się moje „świetliki” na baterie słoneczne. Wieczorem
błyskają w doniczkach. A największy wędruje do sypialni. Świeci
całą noc. Ładnie jest.
Syn był na naszej rekreacyjnej
działce. Prąd nadal jest. Woda też. Nie została co prawda
przebadana, czy do spożycia się nadaje, (mieliśmy to zrobić
wiosną...), ale wymyć się można. Taką do spożycia ktoś zawsze
przez siatkę podrzuci. Gdyby więc front niebezpiecznie się
przybliżył, jest droga ucieczki. Pod las. Do przyczepy kempingowej.
I tak oto minął kolejny dzień
narodowej kwarantanny. Nic nowego. Nuda. Oby tak do końca.
No właśnie, kiedy koniec? O tym nikt
nie wie.
A teraz pytanie – co w dzisiejszych
czasach najbardziej was śmieszy? Ja mam ubaw z …. reklam.
Wszystkich. Tych telewizyjnych przede wszystkim. Wiem, że wykupione,
zapłacone i „iść” muszą. Pytanie „po co?” jest pytaniem
retorycznym. Kto dziś biednie do dyskontu po dwa produkty w cenie
jednego? Ten, co rzeczywiście zapasów wcześniej nie zrobił. Ten,
co akurat poszedł po artykuły pierwszej potrzeby lub jakiś
samobójca, któremu życie miłe nie jest.
Chociaż....
Mam koleżankę, która jest na
pierwszej linii frontu jako dostawca. Sprzedaje pieczywo. Przed
atakiem małego, wrednego hitlerka jej sklepik był prawie jak
konfesjonał. Ludzie przychodzili, skarżyli się na innych ludzi,
dzielili się plotkami, opowiadali o swych chorobach.
Wojna zmieniła ten stan rzeczy.
Koleżanka stoi teraz za osłoną z „pleksy” i stanowczym głosem
każe szybko kupować i robić jeszcze szybszy wypad ze sklepu.
Większość rozumie. Ale zdarzają się elementy niekumate.
„Wsadza mi taki facet głowę za tę
pleksą i chce mi coś po cichu, w tajemnicy powiedzieć!” -
ryknęła oburzona przez telefon.
No i taki facet na pewno pobiegnie do
dyskonty po trzy napoje w cenie jednego.
Dobra, produkty spożywcze
można usprawiedliwić. Ale reklama wyjazdów na urlop?
Śmieszą mnie też reklamy w
skrzynkach pocztowych. Wyobraźcie sobie, że nadal są! Przynajmniej
u mnie. Wczoraj ktoś podrzucił broszurki dyskontu. Wiadomo,
zamówione, opłacone, wydrukowane do ludzi pójść muszą.
Rozumiem reklamy sklepów
internetowych. Jedynie one mają dziś sens. Pozostałe znikną za
ok. miesiąc. Wcześniej wykupiony czas antenowy wyczerpie się. Dziś
pewnie mało kto reklamy w takiej na przykład tv zamawia, zatem
wkrótce nie będzie ich na naszych ekranach. I paru mniejszych
telewizji też....
mam wiele ciekawych przemyslen/zaluje ze mieszkasz tak daleko///mysle kto moze kupic cos do zjedzenia na nastepny / jak poradza sobie maluchy z nauka na komputerze/ide posluchac co mowi premier, pozdrawiam/zgubilam wyraz tydzien
OdpowiedzUsuńPostaram się odpowiedzieć na przedstawione przez Cibie zagadnienia... a tak w ogóle jak chcesz nawiązać kontakt to napisz: gladys59@gazeta.pl
Usuń