poniedziałek, 25 marca 2019

Miniatury - Jak trafiła do mnie Kulka...

 
kulka1mała Kulka

Jak trafiła do mnie Kulka? Do mnie – osoby przechodzącej na drugą stronę ulicy, gdy z naprzeciwka szedł jakiś pies?

Skończyłam pracę, zostałam emerytem. Szczęśliwym. Pal licho forsę, wolność najważniejsza. I rozpoczął się atak ze strony dorosłej córki – pies, w domu ma być pies! Dorosły syn zachował stoicki spokój i nie negował ataku siostry. Przekonywano mnie, że pies być musi. Zastosowano wszelkie argumenty począwszy od psiej miłości, skończywszy na spacerach mających mi zapewnić zdrowie na emeryturze.

Dobrze, wyraziłam zgodę.

Jaki to ma być pies? Rasowy? Kundel? Z hodowli? Ze schroniska?

Mały. Taki żeby zmieścił się w M3 – zadecydowałam.

Córka znalazła w pobliskiej wsi szczenną sukę. Obok niej kręcił się domniemany tatuś potomstwa. Pieski były wielorasowe o dozwolonej wielkości. „Zamówiliśmy” szczeniaka.

Sunia oszczeniła się w „walentynki” 14 lutego, w stodole, na dworze było minus 20…. Po sześciu dniach dostaliśmy zdjęcia szczeniąt. Tak, tylko ten – czarny piesek. Dostał nawet imię – Kajtek. Kupiliśmy mu miskę, smycz, szelki i pluszowe czarne legowisko. „Jak się położy, nie będzie się odróżniał” – śmialiśmy się.

Ósmego kwietnia nadeszła kolejna wiadomość – mama odstawiła szczenięta od piersi, zwierzątko można odebrać. Na wieś pojechał mój syn i córka ze swym facetem. Przywieźli …. rudą suczkę. Co się stało? Gdzie mój czarny przystojny Kajtek? Dlaczego suka? Oczami wyobraźni widziałam watahę psów pod blokiem, gromady szczeniąt, z którymi nie ma co robić.

Rude maleństwo trzęsło się na rękach córki, a ja wysłuchałam niezwykłej opowieści:

” Weszliśmy do stodoły. Z jakiegoś zakamarka wyskoczyła na nas cała czworonożna rodzina. Wszyscy zaczęli szczekać i piszczeć. Po paru minutach rodzinka wróciła tam, skąd przyszła, z wyjątkiem jednej rudej suczki. Maleństwo popiskiwało, ocierało się o nogi, patrzyło prosto w oczy. No to co, mieliśmy szukać w tej wielkiej stodole czarnego pieska, który nas olał? Wzięliśmy tego, który nas chciał.”

Tak oto nie my wybraliśmy rudego kundelka, on wybrał nas. Psia dziewczynka szybko zaakceptowała nowy dom. Piszczała jedynie przez dwie noce, a potem spokojnie spała w wyznaczonym miejscu na czarnym legowisku. Zwijała się wówczas w puchaty kłębuszek i syn nazwał ja „Kulka”.

Wielorasowa sunia trafiła ze stodoły na salony, została członkiem rodziny, którą sobie sama wybrała. Bardzo ją kochamy, ona nas też, wszak urodziła się w „walentynki”.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz