niedziela, 24 marca 2019

Kampania wyborcza po raz trzeci - z przytupem

 
P1190149uwaga! kopie!

tekst z września 2018

W mieście Ł., będącym moim podstawowym ośrodkiem, w którym śledzę tegoroczną kampanię, wraz z remontem kuchni, mamy dwóch głównych pretendentów do tronu. Oboje, dziewczyna i chłopak rozpoczęli swą kampanię wyborczą z hukiem...., nie, nie przesadzajmy …. z przytupem... wystarczy.
Dziewczynę na najwyższe stanowisko w ratuszu protegowały władze najwyższe, w randze wiceministra spraw wewnętrznych.

I teraz właściwie nie wiadomo, jak się to stało, że się stało.

Na oficjalne spotkanie promujące kandydatkę przybyli tajniacy z bronią w kaburze. Kto z obecnych w niewielkiej salce o tym wiedział – nie wiemy. Tajniaków rozpoznał natomiast tajny informator opozycyjnej stacji telewizyjnej zwanej TVN. Po kilku dniach o obecności broni palnej wiedziała już cała Polska, bo telewizja nie odpuściła. Informację podała. Miejscowi ją potwierdzili.

Dlaczego po cywilnemu?

Znajomy gliniarz powiedział mi, że mundurowych nie wprowadza się na miejsce akcji, póki nie ma potrzeby walenia pałami po tyłkach. W takich halach sportowych, podczas meczów mundurowego nie zobaczysz (stoją na zewnątrz), a tajniaków nigdy nie wiadomo ilu jest i gdzie parkują.
Kogo chronili policjanci w Ł.? Pana z rządu chronili jego ludzie, dziewczynie, nie pełniącej żadnej niebezpiecznej funkcji, państwowa ochrona również się nie należy.

Można zatem wysunąć twierdzenie, że panowie przyszli prywatnie, bo są sympatykami pani, a waltery i beretty po prostu wzięli z przyzwyczajenia.

W czasie kampanii wyborczej każda teoria spiskowa jest możliwa.

Natomiast chłopak, jeszcze prezydent, został z przytupem usunięty z partii, która go do tej pory wspierała, a teraz wspiera dziewczynę. Wiceminister zrobił bowiem sondę uliczną w Ł. i dowiedział się, że miejscowi zupełnie nie wiedzą, kto jest najwyższą władzą w mieście, znaczy się prezydent jest zupełnie nieznany. Jak na złość nie odezwał się nikt, kto w tej sondzie by uczestniczył. Chyba, że byli to policjanci po cywilnemu...

Tymczasem urzędujący prezydent oznajmił, iż chce, aby od przyszłego roku kalendarzowego uczniowie łomżyńskich szkół jeździli komunikacją miejską za darmo. Jego marzeniem jest natomiast, by „empeki” były darmowe dla wszystkich mieszkańców, oczywiście w 2019 roku, czyli po wyborach.
Tak oto w Ł. pojawiło się pierwsze pęto kiełbasy wyborczej.

Jeszcze głośniejszy przytup rozległ się w momencie, kiedy zarejestrowały się komitety wyborcze. Wśród nich – komitet dziennikarza D.

Z równie głośnym przytupem opadły szczęki tym, co traktowali D. i jego działania jako dziennikarską kaczkę. Okazało się bowiem, że komitet D. jest jedynym niezależnym i nie partyjnym komitetem, startującym w wyborach. Wszystkie inne, wraz ze swymi liderami palce w polityce maczali, jak nie w rządzącej, to w opozycyjnej. Jaką ma szansę w mieście, gdzie szarą eminencją jest hierarcha kościelny? Czy wizja miasta kierowana przez bezpartyjnych jest w ogóle możliwa? Miejmy nadzieję, że na spotkaniu z członkami tego komitetu policja po cywilnemu nie będzie potrzebna....

Mieszkańcy miasta czekają teraz na programy wyborcze, znaczy się obietnice zwane inaczej kiełbasą wyborczą. Póki co wszystkie komitety chcą, pragną i kochają.

Tymczasem w mieście W. i wcale nie jest to Warszawa, kampania ruszyła też z przytupem. Główny pretendent do tronu, obecnie na nim zasiadający, najpierw ogłosił sam siebie jako kandydata, a potem ruszył w miasto.

Spotyka się osobiście z wyborcami w każdej dzielnicy. Przedstawia swoich kandydatów na radnych, słucha, rozmawia, dyskutuje, spisuje postulaty. Oczywiście też chce, pragnie i kocha.

Aha, a dlaczego ja nie kandyduję? Powoli, będzie i o tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz