piątek, 22 marca 2019

Wawa w upał

 
P1270224pomnik Bohaterów Getta w Warszawie

tekst z sierpnia 2018

Wybrałam się do stolicy na weekend. Koleżanka zaprosiła. Pobyty u niej to uczta intelektualna, bowiem najwięcej czasu spędzamy na rozmowach.

Jazda do Wawy z mojego miejsca zamieszkania jest całkiem przyjemna. Co prawda przez trzydzieści kilometrów jedzie się „ósemką” w budowie, ale pozostałe 120 - w porzo. Praktycznie same obwodnice i szosa nazywa się „drogą ekspresową”. Do tego autobusy w miarę komfortowe, ba, w niektórych nawet toaleta dostępna.

To da się prosto wytłumaczyć – kursy do stolicy przejęły firmy prywatne i o klienta bardzo się starają. Do tego stopnia, że w mieście, w którym mieszkam, starego PKS-u już administracyjnie nie ma. Dworca też niedługo nie będzie, bo został sprzedany, a nowego nie wybudowano.

Ale miało być o Wawie...

Dojechałam do dworca Warszawa Zachodnia. Córka na mnie czekała. Na szczęście krótko, bo nie lubi „zachodniej”. „Tu jeszcze gołębie z PRL-u latają” - informuje i szybko uciekamy, żeby który nie nasra.... nam na głowę.

Nie da się ukryć, dworzec, w przeciwieństwie do innych dworców, ten tkwi w minionej epoce pełną gębą. Jeśli dodać do tego stan nawierzchni wokół stanowisk autobusowych, to mamy późnego Gomułkę lub wczesnego Gierka. Walizkę na kółkach trzeba nieść, bo jadąc można stracić kółka.

Ale nie narzekajmy, większość nawierzchni dworcowych tak wygląda. Wiem, bo często na nich bywam...
Koleżanka dworca broni. Jego części kolejowej. I tu się z nią zgadzam. Część kolejowa praktycznie dopiero powstała. Jest poczekalnia połączona z MacDonaldem, są zegary, informacje... tylko dojście na perony i te perony.... nie dla walizek na kółkach.

Tym razem w planach miałam również zwiedzanie Muzeum Historii Żydów Polskich, jedno z dwóch miejsc, w których mnie jeszcze nie było. I nie zawiodłam się. Muzeum na miarę XXI wieku, interaktywne, bogate, ładne i przede wszystkim chłodne, co było nie bez znaczenia w upalny piątek Restauracja też tam jest, ale ceny …. nie dla emeryta z prowincji....

W większości czas spędzałam u koleżanki. Jest szczęśliwą posiadaczką domu z ogródkiem na …. Woli. Lokalizacja wyśmienita, ogród wspaniały, grill oczywiście był. A w trakcie konsumowania karkówki i pikantnych kiełbasek – nocne Polaków rozmowy o rządzie, protestach, kościele, młodzieży.... Oczywiście temat na inny tekst...

W niedzielę natomiast wybrałam się na bazar, zwany targiem lub po warszawsku – stadionem. Tak, tak, tradycja stadionowa w stolicy być musi. Tym razem znalazłam się na stadionie klubu Olimpia.

Ludzie kochani, toż to inny świat! Tu jest dosłownie wszystko. Od wędlin poprzez chleb, stare ciuchy po.... zaraz, zaraz niech napięcie wzrośnie.

Nie dość, że jest wszystko, to jeszcze znacznie taniej. Pączki po 0,50 zł, chleb za 1 zł, kiełbasa na grilla za 9 zł („wspaniała” – twierdzili kupujący stojący w długiej kolejce), ciuchy, jak w moim szmateksie raz w tygodniu – po 1 zł sztuka. O kontrabandzie, znaczy się papierosach i alkoholu nie wspomnę. Papierosy z obcą naklejką, wóda też z obcą etykietką. Stoiska z nowymi rzeczami też są, a jak! Nową kieckę możesz kupić za 25 zł, bo sprzedają ją ludzie ze wschodnim akcentem. Człowiek chodzi i nie wie gdzie stanąć, co obejrzeć, co kupić.... Nawierzchnia prawie taka jak na dworcu. Dziura goni dziurę. Do tego poprzedniego dnia lało, więc kałuża za kałużą. Przed stoiskami na ziemi (chyba?) porozkładane tekturowe pudełka wchłaniające wodę i maskujące dziurę. Ot takie wtórne wykorzystanie makulatury, znaczy się opakowań.
I oczywiście jest towar ekstra. Kiedy funkcjonował stadion 10 lecia, ponoć można było tam kupić kałasznikowa. Na Olimpie, zgodnie z duchem czasu proponowano mi …. „marychę”.

Powrót do domu nie obył się bez atrakcji. Oto zmierzając na północny wschód piętrowym autobusem, usłyszałam kierowcę komunikującego pasażerom, że na „ósemce” jest wypadek i do celu będziemy zmierzać objazdem. „A skąd on wie?” - zapytała starsza ode mnie pani. „Ma GPS-a” - poinformowałam dumnie.

I tak obejrzałam sobie jeszcze kawałek Polski, którego z drogi ekspresowej bym nie zobaczyła...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz