sobota, 16 marca 2019

Ulice, ulicami, z ulicą, o ulicach....


ru0r660660q80ndd732a9b987fb829346c05ed93b015ff0vod59zEulic

tekst z lutego 2018

W sumie nie ma o czym pisać, nie ma o czym dyskutować. Nic się nie dzieje, nudy, nudy... Politycy wciąż ci sami, tematy wciąż te same.... ech, o czym by tu skrobnąć... sorry... poklikać....

Ten temat chodził za mną od dawna. Dotyczy zmiany nazw ulic, która co jakiś czas dotyka nasze miasta.

Pierwsza rozpoczęła się w 1945 roku. Wiadomo, zakończenie wojny, nowi bohaterowie, ba, w Polsce nowe miasta. Zostawmy bohaterów, bo część po 1956 roku zniknęła, znaczy się ponownie ulice zmieniły nazwę. Zajmijmy się miastami, które do Polski przyłączono. Taki Wałbrzych na przykład. Moje rodzinne miasta.

Wałbrzych był niemiecki i nazwy ulic oczywiście też takowe były. Nie da się ukryć, iż była ulica wodza ale była też ulica Chartottenbrunner, prowadząca do uzdrowiska Jedlina Zdrój zwanego z niemiecka Bad Charlottenbrunn, od imienia żony dawnego właściciela. Za zmianę nazw zabrano się raczej z głową. Moje osiedle było muzyczne. Tak więc były ulice Mozarta, Beethovena, Bacha... Moją nazwano „Michała Ogińskiego”, a wcześniej nazywała się Schuberta. Wokół mnie też pojawili się kompozytorzy Paderewski, Karłowicz... Najbardziej jednak rozbawiła mnie zmiana nazwy obecnej ulicy Lotników. Przed wojną nazywała się …. „Hermanna Goringa” czyli szefa niemieckiej Luftwaffe z okresu panowania wodza.
I tu mamy pierwszy punkt zaczepienia – dlaczego nikt do tej nie przyczepił się do tej nazwy? Przecież na kilometr pachnie faszyzmem! A może jakoś nikt nie skojarzył skupiając się na polskich nazwach?
Kolejna fala zmian nastąpiła w 1956, a potem na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięć dziesiątych. W drugim okresie zmieniano wszystko jak leci. Byle by tylko nie miała jakiegokolwiek związku z epoką minioną. Wszyscy oberwali równo.

Najbardziej żal mi Ludwika Waryńskiego (1856 – 1889). Co komu złego uczynił młodzieniec z XIX wieku, walczący o wykorzystywanych przez kapitalistów robotników – nie wiem. Był to początek rodzenia się ruchów socjalistycznych to raz, a poza tym niejaki Piłsudski też liznął nieźle socjalizmu. Był współorganizatorem i przywódcą Polskiej Partii Socjalistycznej. Aha, potem zmienił opcję polityczną, a Waryński nie.... Ludzie, wszak Ludwika carat uwięził i w więzieniu zmarł! Nie miał czasu na zmianę orientacji politycznej.

Jak widać w polityce i nazwach ulic są równi i równiejsi.

To samo dotyczy biednych robotników z „Komuny Paryskiej”. Co komu zawinili? Nie podoba się, że głosili hasło oddzielenia Kościoła od Państwa i zerwali konkordat?

Tu i owdzie zmieniona nazwę ulicy „Piotra Skargi” na Farną, bo przed wojną, kiedy było tak cudownie, bogato i bezpiecznie, ulica tak się nazywała. A Piotr Skarga to jednak postać podejrzana. Miał zostać świętym, a nie został. Oto oględziny jego zwłok dla celów beatyfikacyjnych wykazały, iż prawdopodobnie został pochowany żywcem. Obudził się w trumnie pod ziemią i udusił się. Kto wie, czy przed śmiercią nie bluźnił przeciwko Bogu? Nie ma świętości, nie ma ulicy.

Gdzieś tam proponowano zmienić nazwę ulicy Mikołaja Kopernika na Świętego Mikołaja. A do legend przeszła historia posiedzenia Rady Miasta, jakiego – już nie wiadomo. Wiele miast przypisuje sobie tę opowieść.

Otóż postanowiono się pozbyć ulicy właśnie Waryńskiego. Ktoś rzucił propozycję „Obrońców Monte Cassino”. Aplauz, wiwaty, okrzyki radości. Tymczasem jeden z radnych, znany z lewicowych poglądów, rozpoczął walkę o dopuszczenie go do głosu. Gdy fala entuzjazmu opadła, wstał i krzyknął, że on nie wyraża zgody na tę nazwę. Dziś powiedzielibyśmy, że dopadła go fala hejtu. Oczywiście wyzwano go od komunistów i złodziei, wypomniano partyjną przeszłość. Radny pozostał nieubłagany. Wreszcie łaskawie dopuszczono go ponownie do głosu, by odmowę uzasadnił. Zadał pozostałym jedno pytanie:” A kto właściwie tego Monte Cassino bronił?” 

Ulica „Monte Cassino” pozostała, ale bez obrońców. I bardzo dobrze. Przegnaliśmy ich z klasztoru.
Mieliśmy już wysyp ulic Jana Pawła II. Praktyczna sprawa. Jest takowa w każdym mieście i z reguły jest to jedna z głównych ulic, czyli wiemy, gdzie może stać „Biedronka”, jak zechce się nam w czasie podróży, pobytu zrobić zakupy.

Teraz przeżywamy kolejną falę zmian. Nie wiem co komu uczynił Leon Kruczkowski, autor jednego z najlepszych polskich dramatów „Niemcy”. Najpierw wywalono tekst z kanonu lektur, teraz autora z ulicy.
W Sosnowcu trwała walka o rondo im. Edwarda Gierka.
Wszędzie mamy prawdziwą bitwę o ulice, skwery, pomniki rodu Kaczyńskich. Jedni chcą, drudzy nocą likwidują.

Co by się jednak nie wydarzyło, pamiętajcie, że nazwy zawsze zmieniano i zawsze zmieniać będzie można. Jeśli więc ktoś zechce zmienić nazwę waszej ulicy lub nadać nazwę nowopowstałej, wybierajcie neutralne. Ostatnio w moim otoczeniu wyrosła Szmaragdowa, Bursztynowa, Wiosenna. Mieszkańcy tych ulic są pewni, że zawsze będą mieszkać pod tym samym adresem.
Rety, co ja widzę na mapie.... jest ulica „Przedwiośnia”! Ludzie, co wyście zrobili! A co będzie jak się komuś Żeromski odpodoba?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz