wtorek, 26 marca 2019

Tak sobie o duchowieństwie....



Ostatnio dużo się mówi o osobach zwanych stanem duchownym, urzędujących w kościołach, katolickich oczywiście. Opowieści radosne z reguły nie są.

Próbowałam w pamięci odszukać sytuacje, w których znani mi duchowni zachowywali się nie tak, jak powinni, jak na ich funkcję przystało.

Przez całe życie byłam bardzo tolerancyjna dla ich zachowania. Odkąd dowiedziałam się, skąd biorą się dzieci, współczułam im celibatu, bo oczywiście wierzyłam, że większość z nich przestrzega zakazu. Oczywiście, że słyszałam historie o romansach proboszcza z gospodynią, o posiadaniu dzieci przez wikarego itp. itd. Kiedyś nawet taką parę widziałam. On, starzejący się proboszcz, ona – kobieta z ubogiej rodziny. Oboje szczęśliwi, zadowoleni. Nikomu nie szkodzili.

Kiedy pewnego dnia zostałam samotną matką, pomyślałam, że dobrze by było załapać się na taką gospodynię. Bo to i rozgrzeszenie bez problemu, i robota lekka, i forsa jest, i dzieci zadbane będą. Niestety, nie zgłosił się po mnie żaden pleban.

W związku z tym miłością do proboszczów i ich pomocników nigdy nie pałałam. Moje znajome owszem. Darzyły ich przedziwnym uwielbieniem, ciągle podkreślały, że sutanna to szata święta i ze względu na jej noszenie ksiądz też jest osobą świętą.

Cóż, różnych Bozia ma lokatorów.

Nigdy nie dostąpiłam molestowania. Żadnego. Od księdza również. Dziś, na starość to już nie wiem, śmiać się czy płakać z tego powodu. Po prostu, w ogóle brania nie miałam... Ojciec dzieci też szybko się wylogował, a pozostali.... lepiej nie wspominać, bo kogoś jeszcze urażę.

Wracajmy do tych księży....

Pierwszym, którego zachowanie odbiegało od normy, był wikary, co to w czasie mego dzieciństwa osiadł na jakiś czas na parafii. Przyszedł raz po kolędzie i zamiast ewangelizować, rozmawiał z moim ojcem na temat …. piłki nożnej. Okazał się kibicem. Od tamtej pory mój tato, działacz lokalnego klubu sportowego, przez kilka lat przekazywał wikaremu darmowy karnet na II ligę piłkarską. Nosiłam mu te karnety na plebanię. Zawsze bardzo dziękował.

Widywałam wikarego na meczach. Był „po cywilnemu” i zachowywał się jak normalny kibic.

W latach młodości spacerowałam z rówieśnikami po rozciągających się wokół naszego miasta górach. Pewnej niedzieli wdrapując się na szczyt, spotkaliśmy nowego wikarego z... kobietą. Też się wdrapywali. Oczywiście jako nastolatkowie od razu dorobiliśmy do tego wydarzenia całą seksualną historię.
Na religii (tak, tak – na religii, bo to jeszcze lekcje nie były) wikary starał się nam wyjaśnić, że ta pani to jego siostra. Oczywiście, że nie uwierzyliśmy. Czy słusznie? Nie jestem pewna. Potem poznałam kilku innych księży i rzeczywiście mieli siostry...

Kiedyś pewien ksiądz zaprosił nas na swoje imieniny. Nie kojarzę, by ktoś kogoś molestował. Pamiętam za to suto zastawiony stół. Było to już w czasach, kiedy w sklepach mało co było, a bogaci kupowali w „Peweksie” (takie specjalne sklepy z drogimi, zachodnimi towarami). Nażarłam się na tych imieninach do oporu pomarańczy, bananów, czekolady, ciastek. Alkoholu nie podano.

Najbardziej jednak zaszokował mnie ksiądz, który przyszedł do nas „po kolędzie” na początku lat osiemdziesiątych.

W owych czasach wzrosła aktywność polityczna osób stanu duchownego. Nie do końca rodzinne popieraliśmy niektóre zachowania przedstawicieli kleru. Nie zawsze osoba głosząca Słowo Boże głosiła hasła miłości do bliźniego.

I właśnie taki kapłan zapukał do naszych drzwi. Odczytał ewangelię i rozpoczął polityczną agitację. Rodzice nie wytrzymali i zwrócili mu uwagę, że nie jest na wiecu politycznym, ani strajku. Oburzył się. Pamiętam jak wściekle powiedział do mojej mamy, że w imię rodzących się ideałów, wolności i solidarności powinna poświecić życie swego syna....

Rodzice, którzy jako dzieci przeżyli wojnę i takie słowa odebrali jednoznacznie, ponownie nie wytrzymali. Ksiądz z hukiem wyleciał z naszego mieszkania.

I co, rozczarowałam was? Żadnego molestowania, żadnych gwałtów.... Właśnie dlatego, że nigdy nie mieliśmy bliskich spotkań trzeciego stopnia z tzw. klerem.

Zauważyliście, że wszelkie nieszczęścia, o których dziś głośno, związane są z ludźmi, którzy byli blisko duchowieństwa? Co oczywiście nie oznacza, że blisko Boga....

moja twórczość literacka na www.czarownice.kosz.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz