sobota, 16 marca 2019

Rozpieszczenie przez seriale....

 
7792884.6
 tekst ze stycznia 2018

Mają rację ci, którzy twierdzą, iż serial TVP „Korona królów” bije rekordy popularności. Od rana w internecie wrze, na portalach społecznościowych też burza mózgów, zwłaszcza hejterskich. Źle, tragicznie, ponuro niczym w listopadzie, a tu dopiero styczeń.

Obejrzałam dwa odcinki, stwierdziłam, że na jakiś czas wystarczy. Potem, po rodzinnej obiadokolacji, obejrzałam trzeci. Nie da się ukryć, du... serial nie urywa i nie prędko urwie. Technicznie słaby. Gra aktorów... no, znawcą nie jestem, ale nie podoba mi się. Dekoracje sterylne niczym na bloku operacyjnym. Charakteryzacja... na pewno nie robili tego ludzie z programu „Twoja twarz brzmi znajomo”, a jeśli robili, to wykonali kawał dobrej sabotażowej roboty.

Wystarczy. Wszyscy o tym piszą. Wszyscy to widzą.

Niektórzy czepiają się fabuły, że niby niehistoryczna, ale histeryczna.

Słowem, naród internetowy z moich portali krytykuje wszystko w tym serialu, co się da.
Zaczęłam się zastanawiać nad owym narodem, nad znajomymi i rodziną. Skąd nagle ta niezwykła znajomość serialowa?

I olśniło mnie. Przeca my, Polacy, głównie ci z epoki dwóch kanałów telewizyjnych, wychowaliśmy się na dobrych serialach!

Nie będę wracała do czasów prehistorycznych, kiedy rodzice po dwudziestej zamykali drzwi od mojej sypialni, bym nie oglądała „Belfegora”(tego z 1965 roku), bo ponoć straszny był. Ale kto nie zna kapitana Klossa i naszych pancernych! Nie udawajmy, świetnie zrobione seriale. Wspaniała gra aktorów, która przyćmiła techniczne wpadki. Jako dziecko uczestniczyłam w rozmowach o tym, czy rzeczywiście taki Hans istniał, czy Janek Kos naprawdę kochał Marusię...

A „Czarne chmury”? Łza mi się w oku kręci na wspomnienie pierwszej emisji serialu. Otóż mój tato za telewizją nie przepadał, w przeciwieństwie do mnie i mamy. Telewizor stał w pokoju rodziców, który „robił” również za pokój dzienny. Tato czasami wychodził do kuchni, czasami siadał i głośno krytykował to, co widział na ekranie naszego „Neptuna”. Podczas emisji pierwszego odcinka zamilkł. Oglądał. Tymczasem, jak zapewne wiecie, konstrukcja dramatyczna serialu polegała na przerywaniu go w … najciekawszym momencie! I wtedy mój ojciec wybuchał! Jak oni śmieli! Co za kretyni! I tak zdenerwowany czekał tydzień, by obejrzeć kolejny odcinek, potem następował kolejny wybuch wściekłości, odcinek... I tak aż do końca serialu.

Byli zapomniani „Kolumbowie”, „Kariera Nikodema Dyzmy” z charyzmatycznym Romanem Wilhelmim, rewelacyjny „Dom”, „Daleko od szosy”... o licznych serialach dla młodego widza już nie wspomnę.

Obce produkcje też złe nie były. Kto pamięta słynnego „Shoguna” z 1980 roku? Niedawno obejrzałam go ponownie. Cóż, wrażenia obecnie nie robi, ale tragiczny nie jest. Pamiętacie „Ptaki ciernistych krzewów?” Wszyscy płakali, a kościół zakazywał oglądania. Sama na mszy słyszałam. Lećmy dalej... „Pogoda dla bogaczy”... „Korzenie”.... „Szpital na peryferiach”.... też niedawno przeze mnie obejrzany....
Każdy z tych seriali był inny, miał w sobie to „coś” co przykuwało uwagę, działało na wyobraźnię lub też pokazywało określoną rzeczywistość. Dobrze pokazywało. Tym serialom po prostu się wierzyło. Czy miały one super budżetu? Super efekty specjalne? Do nakręcenia dobrego filmu, odcinka, czasami wystarczy jedna kamera. Ale ludzie muszą być właściwi.

A potem czasy się zmieniły i trafiły do nas inne produkcje. Brazylijskie niewolnice, amerykańskie sitcomy, „Dynastie”, „Santa Barbary”, wreszcie poznaliśmy historię Turcji. Czy prawdziwą? Oto jest pytanie!
Sami też zaczęliśmy kręcić telenowele. I kręcimy do dziś. Każdy kanał telewizyjny ma ambicję posiadania własnego super tasiemca, a najlepiej kilku. Wszystko idzie na ilość, z jakością gorzej... Obecne telenowele w zasadzie powielają stare schematy i tematy. Są seriale medyczne, takie z „życia wzięte”, satyryczne... dalej nie wiem, bo nie oglądam. Kiedy natomiast oglądam jakiś show w stylu „Taniec z gwiazdami” i słyszę, że zatańczy gwiazda serialu „XYZ” , uwierzcie, nie wiem o kogo chodzi, kto jest kim i w czym gra.

„Korony królów” pewnie też oglądać nie będę. Póki co serial zrobiony jest na przysłowiową siłę. Wszyscy się starają aż za bardzo. Nikt tu nie jest zabrudzony. I ta czystość to idealne przegięcie. Czasami, zwłaszcza w średniowieczu, trzeba się trochę pobrudzić.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz