czwartek, 7 marca 2019

Ścieżki podeptane

tekst z maja 2016

Na swojej działce - rekreacyjnej nie uprawialnej – przypominam tym, którzy nie wiedzą, wysprzątałam przyczepę campingową, zutylizowałam, poprzez spalenie, śmieci, skosiłam trawę, wyrwałam zielsko ze skalniaka, pokryłam impregnatem wiatę. Zmęczona zległam na huśtawce z piwem w dłoni. Dobrze mi, oj, jak dobrze… I tak zaczęłam mieć różne skojarzenia…

Przypomniała mi się na przykład historia z pewnym parkiem. Rosła sobie taka ekologiczna, zielona łąka w środku osiedla z wielkiej płyty i pustaka. Chodzili to ludzie z psami i nawet do głowy im nie przyszło, żeby sprzątać, bo łąka korzystała z naturalnego nawozu. Ale nagle ktoś uznał, że trzeba teren ucywilizować, czyli zrobić park, znaczy się posadzić drzewka, zasiać wysokiej klasy trawę,  zaasfaltować alejki i postawić kosze na psie odchody. Jednym idea się podobała, innym nie. Prace rozpoczęto. Zerwano ekologiczna warstwę łąki, zaczęto zwozić nową ziemię, czystą, bez psich kup. Potem ruszono do wytyczania alejek. I tu powstał problem. Najprościej było zostawić te, które chodzący od trzydziestu lat na spacery ludzie już wytyczyli. Skoro tak chodzili, to znaczy, że taka trasa jest odpowiednia. Proste i logiczne. A wcale, że nie. Architekt kazał wytyczyć inne, bo poprzednie nie mieściły się w jego koncepcji. Były niezgodne z artystyczną wizją, ba, wręcz burzyły ją. Ludziom trzeba pokazać, którędy mają chodzić.
Za ogrodzeniem mojej działki jest ekologiczna łąka. A gdyby tak usunąć warstwę ziemi, bo każdego tygodnia jest inna i nie wypełnia żadnej wizji artystycznej? Wprost przeciwnie. Tworzy chaos w głowie człowieka. Dziś coś kwitnie na biało, a za tydzień – na niebiesko. Człowiek przyjeżdża i nie wie, czy dobrze trafił.

Dobra, niech sobie rośnie. Porządek mam za siatką.

Drugie skojarzenie przy piwie na huśtawce dotyczyło Biegu Rzeźnika, który to odbywał się w Bieszczadach i o który to wybuchła wielka awantura. Trzeba było zmienić trasy, bo biegacze niszczą turystyczne szlaki. Z jednej strony – totalna bzdura. Poruszając zawsze się coś niszczy, takie opony na przykład lub taki asfalt. A potem trzeba taką autostradę odbudowywać. Może lepiej, żeby nie jeździły nią samochody? Dłużej będzie ładna, gładka, czarna… Poruszając się pieszo marszem lub biegiem też się niszczy. Zawsze myślałam, że tylko buty. A tu proszę, niszczymy matkę naturę, znaczy się przyrodę. Przypomniałam sobie kładki w dolinie Biebrzy. Strefa ścisłego rezerwatu, którą można było podziwiać jedynie z wysokości owej kładki. Można zatem chodząc niszczyć. Dlaczego zatem w Bieszczadach, w miejscach rezerwatu roślin, nie ustawiono takich kładek? Ludziska by wiedzieli, że teren ścisły i nie pchaliby się w łodygi unikalnej roślinki…

Druga sprawa to tłumaczenie, że biegnący lub szybko maszerujący człowiek dekoncentruje innego, który porusza się wolno i kontempluje krajobraz.

Po naszym osiedlu biega coraz więcej osób. Kiedyś mogłam psa luzem puścić i zwierzątko biegało od drzewka do drzewka. Dziś już nie. Biegacze poruszają się po chodnikach zwłaszcza po zmroku i pies im wyraźnie przeszkadza. No, szczeka na nich, spokojna ma naturę i nie lubi, jak ludzie gdzieś pędzą. No, dobra, biegacze przeszkadzają. Ale się nie czepiam. Naród chce biegać, niech biega. Bieg po zdrowie, bieg po zawał czy bieg rzeźnika, obojętne mi. Zmieniłam trasę wieczornych spacerów z psem.
Jakich szkód jeszcze mogą narobić w Bieszczadach biegacze? Wydeptać nowe ścieżki niezgodne z wizją archit…tutaj przyrodnika? Raczej nie. Oni biegają po tych wytyczonych. O, chyba słyszałam, że taki co biegnie na podeszwach butów zabierze część ziemi bieszczadzkiej ze sobą. Aha, kumam… Gdyby tak cała Polska ruszyła na ten bieg, to z gór i połonin nie zostałoby nic. Równina by się nam zrobiła w Karpatach.
Spojrzałam na swoją ziemie w postaci działki rekreacyjnej. Gdyby tak ludzie zaczęli mnie tu odwiedzać, przyjeżdżać, przybiegać… I tak tłumy by szły i szły, i szły… No nic by z mojej działki nie pozostało. Najpierw wytyczyliby ścieżki nieplanowane, a potem na butach i oponach wynieśli całą ziemię VI klasy…

Słonce mocniej przygrzało. Piwo się skończyło. Zaraz będzie grill. I następne piwo. Może pobawić się z psem? Tak zwyczajnie, normalnie po polsku spędzić czas, a nie wytyczać nowe ścieżki na łąkach czy biegać po połoninach…? Iść taką wydeptaną ścieżką?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz