poniedziałek, 4 marca 2019

Idziemy na włam!

tekst z maja 2015
Noc Muzeów już za nami. Właśnie spływają do mnie zdjęcia, które wykonali mi znajomi licznie spotkani podczas zwiedzania i odwiedzania. Patrzę, uśmiecham się, wspominam. Oto obraz Teresy Adamowskiej.

Matka Teresa, Maria Skłodowska i Marlin Monroe siedzą sobie grzecznie na starej otomanie, haftują, wyszywają i dziergają. Przypomniałam sobie oburzone starsze panie, które głośno wyrażały swą dezaprobatę w stosunku do obrazu. Ktoś inny był zachwycony. Ja zaczęłam się zastanawiać, co autor miał na myśli… Oznacza to, że obraz jest dobry, bo „nic tak nie nakręca koniunktury jak ostre kontrowersje” (to nie ja, to scenarzyści „Rancza”). Na wernisażu spotkałam kolegę, który obraz w aparacie cyfrowym na moja prośbę utrwalił. Pewnie jeszcze coś o nim napiszę….

Ruszyliśmy dalej, wszak noc w atrakcje obfitowała. Jeszcze jedna galeria, potem druga, wernisaż w restauracji, (a jak!), kościół, opactwo, pierwsze muzeum, drugie…
No właśnie, do tego drugiego wszystko nam grało. Delektowaliśmy się sztuką, a w opactwie - wbrew zaleceniom lekarzy, na przekór cukrzycy, miażdżycy i nadwadze – ciastkami z kremem. Pełni nowych artystycznych wrażeń wkroczyliśmy do Muzeum Diecezjalnego, mieszczącego się w budynkach należących oczywiście do miejscowego biskupa. Przed siedzibą muzeum stała scena, a na niej dzieci śpiewały i tańczyły. Na parterze uczniowie szkoły o charakterze gastronomicznym częstowali napojem owocowym i kruchymi ciasteczkami. W sali wystawowej ktoś grał na fortepianie. Nastrój pogodny, przyjemny, sprzyjający kontemplacji i podziwianiu. Windą (hura - obiekt przystosowany do potrzeb emerytów) wjechaliśmy na piętro, szukając nowej muzealnej ekspozycji. I tu nas lekko przytkało…

Nową ekspozycją w katolickim muzeum diecezjalnym była wystawa broni… karabinów ręcznych, maszynowych, pistoletów, pistolecików i wszelkiego innego uzbrojenia do ręki. Oczywiście obejrzeliśmy. Zdjęcia też zostały wykonane, ale … no właśnie ale… jak to ująć…jak to napisać… żeby tak uczuć religijnych nie naruszyć, za co można iść do więzienia …. 

Coś się we mnie zagotowało. Szykujemy się na wojnę? No nie, w Lublinie, w muzeum na zamku też oglądałam kolekcję broni. Ale tu, w miejscu poświęconym kultowi religijnemu, w miejscu, w którym za ścianą znajdują się przedmioty z tym kultem związane, „Beretta”i RKM? Tu karabin, tam monstrancja, tu rewolwer, tam kielich mszalny… Broń była używana. Ciekawe ile osób z niej zabito? W imię jakich idei? I co ja wam dalej będę mówić… Szlag o mało mnie nie trafił. Ale zachowałam stoicki spokój i wyszłam wraz z kolegą z budynku. Poszliśmy zwiedzać dalej. Tuż przed skrzyżowanie usłyszeliśmy dziwny sygnał dźwiękowy. Pogotowie? Nie. Policja? Nie. To wojskowy gazik z kogutem na górze. Pilotował dwa auta transportujące czołgi. Kolega napomknął coś o Putinie, że niby to na niego. Mnie przez myśl przemknęło, że to do muzeum diecezjalnego, jako kolejne eksponaty.

Na szczęście kolejne miejsce zwiedzanie zdecydowanie poprawiło nam humor. Okazało się, że uczniowie liceum plastycznego militariów nie fotografują i nie malują. Ja oczywiście wzdychałam do wspaniałej kopii „Babiego lata” Chełmońskiego, kolega zachwycił się ikoną. Rozpoczęliśmy wstępną obserwację terenu w celu opracowania planu włamania do budynku szkoły, by stać się właścicielami wspomnianych powyżej dzieł sztuki. Włamu dokonamy oczywiście przy pomocy eksponatów z poprzedniego muzeum. I tyle na dziś.   
moja twórczość literacka na www.czarownice.kosz.pl 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz