wtorek, 5 marca 2019

Cegłą w mur


tekst z grudnia 2015

Pod choinkę Mikołaj przyniósł mi winylową reedycję słynnego albumu grupy Pink Floyd „The wall”. Podczas słuchania odżyły wspomnienia. Zwłaszcza słynny kawałek „Another brick in the wall” - tylko cegła w murze… Klasyczny protest song przeciwko …. szkole.
“Hey, Teacher, leave us kids alone !” czyli “Hej nauczycielu, zostaw nas dzieci w spokoju!”

„My nie chcemy edukacji i kontroli naszych serc!” – krzyczało pokolenie lat 80-tych…

Ja też sobie kiedyś pokrzyczałam… Bunt przeciwko szkole wyraziłam, kiedy byłam już nauczycielem. Doświadczonym. Ze stażem. W gimnazjum. A było to tak:

W ramach uroczystości szkolnych przydzielono mi przygotowanie tzw. części artystycznej na uroczystość zakończenia roku szkolnego przez  uczniów klas trzecich.
Wymyśliłam kolejną z rzędu inscenizację. W oparciu o „Zemstę” Fredry. Nauczyciele to Cześnik, uczniowie Rejent, czy odwrotnie, nie pamiętam. Naczelne miejsce na scenie zajął mur graniczny. Wiadomo, taka barykada między uczniami a nauczycielami. Przerobiłam tekst fredrowski na uczniowski, wybrałam „aktorów” i rozpoczęliśmy próby.  W sumie inscenizacja nie wymagała oprawy muzycznej. Ale kiedy ujrzałam wykonany ze styropianowych cegieł mur – olśniło mnie. Mur, ściana, the wall, Pink Floyd… W głowie pojawił się iście diabelski pomysł. A gdyby tak zacząć przedstawienie słynnym protest songiem? Powiedziałam o tym uczniom. „Nie przejdzie ten numer. Cenzura zatrzyma. Pani zna tekst?” Oczywiście, że znam. Wszak płyta pochodzi z 1979 roku, a ja już wówczas na świecie byłam. Ale jest jedna szansa, żeby cenzura, znaczy się inni nauczyciele nie wstrzymali emisji przeboju na szkolnej imprezie.

Najpierw uczniowie musieli walnąć się w piersi i przyrzec, że wszystko, co powiem, zostanie utrzymane w największej tajemnicy. Otóż kochana gimbazo, oni mogą po prostu nie znać utworu, filmu z przerażająca wizją utworu lub tłumaczenia tekstu. Fanami Pink Floyd byli ongiś tacy ludzie jak ja, klasyczna rockwoman. Trzeba więc zaryzykować. Cenzura, czyli dyrekcja na rockową nie wygląda. Raczej taka klasyczna. A plan B, czyli jakiś inny utwór będziemy mieć w zapasie.

Dyrekcja scenariusz zatwierdziła. Nawet nie zapytała o utwór muzyczny, którego tytuł widniał na pierwszej stronie jako wstęp.

Nadszedł dzień występu. Najpierw przyjechała ekipa ze sprzętem nagłaśniającym. Wśród fachowców – były uczeń. Kiedy porozstawiano wszystkie głośniki i mikrofony, poprosiłam o przesłuchanie płyty z ową  cegłą w murze. Wytłumaczyłam, że chodzi o odpowiedni poziom głośności. Chłopak włączył, a ja spacerowałam po sali gimnastycznej udając przysłowiowego wariata, że niby tu za cicho, tu za głośno. W gruncie rzeczy chodziło mi o „puszczenie” utworu w obecności zbierających się na uroczystość nauczycieli. Zakumają czy nie zakumają? Żadnej reakcji. Z wyjątkiem byłego ucznia: „Pani to puści?” – zapytał z niedowierzaniem. „Jasne, to początek części artystycznej”. „I szkoła pozwoliła na taki utwór?” Uśmiechnęłam się.

I tak oto po nudnej części oficjalnej, w murach szacownego gimnazjum zabrzmiał rock w najlepszym wydaniu.


Uczniowie byli zachwyceni. Większość znała utwór. Zacne grono pedagogiczne też znało, ale chyba nie wiedziało, o co tak naprawdę biega w tym tekście. Jedynie pani od muzyki, młoda dziewczyna, pokiwała głową, a potem pogratulowała mi … odwagi.

I tak zrealizowałam swój bunt przeciwko szkole. Właśnie wówczas rozpoczynała się epoka „innej” szkoły. Od nauczycieli zaczęto wymagać setek programów, opisów, słynnych procedur. Pracowałam głównie w klasach integracyjnych. Tutaj papierologia sięgnęła szczytu. Na początku roku szkolnego dyrekcja zarządziła dostarczenie przez nauczycieli w wersji papierowej wszystkich w/w dokumentów plus kilku innych. Przyniosłam dyskietkę i oznajmiłam, że oczywiście mogę to wszystko wydrukować, ale to 170 stron… W owych stronach i programach zaczynał ginąć uczeń…

Zbuntowałam się również przeciwko swym kolegom – nauczycielom. Nieświadomi niczego wysłuchali szkolnego protest songu. Ot, taka zemsta polonistki, która słucha rocka i jest kibolem, zamiast wzdychać do poezji romantycznej…

I tak mi już zostało… Chłopak, który ustawiał mi wówczas „głośność” na sali gimnastycznej, jest dziś raperem. Bywam na koncertach PsG Kliki. Właśnie nagrali płytę. Premiera już wkrótce. Będę tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz